Jednak rozczarowanie....
Po lekturze "Piątego dziecka" byłam tak niewymownie zauroczona, że czym prędzej sięgnęłam po kolejną, jedyną dostępną w bibliotekach w moim /niby niemałym, ale widać zaściankowym/ mieście pozycję tej autorki. Co gorsza, wzięłam ją jako "pewniaka" w podróż (hi hi) jako jedną z dwóch książek. Początkowo nawet czytałam "Podróż Bena" z zainteresowaniem, licząc na to, że , podobnie jak "Piąte dziecko", w dalszej części książka znów mnie w pewien sposób zaszokuje. No i owszem, szok był, ale nie z powodu nieoczekiwanego zwrotu akcji, ale niestety z powodu silnego rozczarowania lekturą. Tu muszę nadmienić , że czytam biegle od kilkudziesięciu lat. Przeczytałam wiele dzieł klasyki polskiej oraz światowej literatury oraz wiele dzieł nieklasycznych, trudnych, łatwych, strasznych, bolesnych i radosnych, śmiesznych i smutnych. Nudnych zazwyczaj nie kontynuuję....Stąd moje, dość wysokie, oczekiwania w stosunku do literatury. Rozumiem zamysł autorki w przypadku tej książki, i pewnie by się jej udało osiągnąć kolejny sukces, gdyby ..miała jakiś pomysł na wypełnienie książki treścią? Bo czymże jest, jak nie brakiem umiejętności pogłębienia głównego wątku, wprowadzanie kilku "papierowych" bohaterów, ich stereotypowych, fragmentarycznych historii życia? Miałam wrażenie, że autorka chciała trochę też powyciskać łzy czytelnikom...Mam wrażenie, że ktoś nad Panią Doris stał podczas pisania tej książki i po pierwsze zażądał opisania historii Bena, a po drugie kazał ...