Kocham PKP. Niestety jest to miłość toksyczna. Nie wiem, dlaczego tak często padam ofiarą przygód w tym środku transportu. Nasze polskie koleje chyba takie po prostu są, że trudno w nich o spokój. A może kiedyś ugryzł mnie radioaktywny konduktor. Ewentualnie jest to klątwa pasażera, który umarł w oczekiwaniu na pierwszy nieopóźniony pociąg. Jeśli prawdą jest to ostatnie, trochę liczę, że ta książka będzie nie tylko moim katharsis, ale również odczyniającym zaklęciem. Dlatego to właśnie przygody związane z podróżami wzięłam na warsztat przy pierwszym tomie „Dziennika ambiwertyczki”.
Pełen humoru i autoironii zbiór historii spisanych w czasie podróży. Zarówno dla osób, które lubią pośmiać się z innych, jak i dla tych, co poszukują towarzystwa w ambiwertyzmie lub, jak kto woli: ześwirowaniu.