Największej wartości i oryginalności, a nawet historycznej doniosłości książki Jana Hartmana można dopatrzyć się w tym, że stanowi ona wyraz i wypowiedź schyłkowej świadomości postliberalnej – świadomości tego, że stary liberalizm umarł, nawet jeśli konserwują go wciąż jeszcze funkcjonujące instytucje; że „wolność” w liberalnym rozumieniu przestała już emanować świeżością i porywać ludzi, a sam porządek liberalnej demokracji stracił w ich oczach atrakcyjność [… ]. Stanowisko filozoficzne, które przedstawia Jan Hartman, to projekt nader oryginalny i twórczy, niemający bodajże – zgodnie z moją najlepszą wiedzą – bezpośredniej konkurencji; to samotny, filozoficzny, „własny” system, który autor buduje zgodnie z duchem filozofii nowoczesnej jako jej godny – choć późny, a wręcz bardzo późny – kontynuator. Nazwać by można tę pozycję: postkantowsko-postfenomenologicznym idealistycznym neoegzystencjalizmem.
Z recenzji dr. hab. Jacka Dobrowolskiego
„[… ] dopiero ten, kto buduje się noumenalnie, tocząc aktywną walkę z kolonizującymi jego życie wewnętrzne kukłami społecznych person oraz narcystycznymi fantomami, może stać się człowiekiem prawdziwie wolnym”.
„Świat, w którym już «o nic nie chodzi», wyprany z ideałów i złudzeń oświecenia, a tym bardziej odarty z archaicznego imaginarium plemiennych wierzeń, staje się «maszyną wojenną» niekończącej się, nigdy niewystarczającej organizacji oraz koczowiskiem zastygłej w swej ruchliwości jak rój pszczół masy, otaczającej i okrążającej Ziemię bez żadnych widoków na cokolwiek innego, co mogłoby mieć większy sens niż wymiana pokoleń [… ]”.
„Wraz z wyczerpaniem się idei emancypacji epoka wolności zdaje się zmierzać ku końcowi. Wracamy w koleiny życia społecznego rządzonego przez potrzebę bezpieczeństwa [… ], która jest wszak czymś bardziej pierwotnym i silniejszym od pragnienia wolności, nie mówiąc już o ideałach egalitarnych i demokratycznych, będących wyrafinowanym luksusem dziejowej aksjologii”.