Zaczyna się od końca: narrator umiera już w pierwszym zdaniu powieści. Krzyki, telefony, karetka pogotowia. Za późno! Lecz 34-letni Jacques Lormeau - sklepikarz z konieczności, artysta z ducha (niestety, niespełniony!) - wyrwany przez śmierć z czułych objęć młodziutkiej kochanki, z którą spędził swe ostatnie godziny pod oknem żony, przygląda się temu wszystkiemu z góry. Między wspomnieniami, które go nawiedzają, a teraźniejszością, która go zaskakuje, stawia sobie pytanie czy aby wieczność nie jest zbyt monotonna… Tymczasem na ziemi komedia gaf i pomyłek: miasteczko huczy od plotek, żona i siostra zamieszczają w gazecie sprzeczne nekrologi, ekscentryczna staruszka panna Toussaint upiera się, by buddyjskimi medytacjami przeprowadzić Jacquesa na drugi brzeg, odczytanie testamentu prowadzi rodzinę na skraj rozpadu, a podczas ceremonii pogrzebowej można umrzeć ze śmiechu: ksiądz pomyłkowo odprawia mszę za duszę nieboszczki Marguerite Chevillat… (2006). Ta ostatnia nakładem Wydawnictwa Literackiego.