Przez całą noc stałam przy oknie nieruchomo, w stanie graniczącym z szokiem. Żar bijący od pożaru palił mi twarz, dym gryzł w oczy, ale ja wpatrywałam się w płomienie trawiące getto. Nadszedł świt, straszliwie cichy i upiorny, ukazując wypalone skorupy domów i zwęglone ciała ofiar. Nagle jedno z tych ciał zaczęło się ruszać, powoli czołgając się na brzuchu, dopóki nie zniknęło w dymiących ruinach...