Jestem zdumiony, jak prezentuje się oryginał. Myślałem, że niczym nie zaskoczy, bo znam wersję ekranową z 1968 r. pod tym samym tytułem, jakże się myliłem, o niebiosa! Przede wszystkim zaskakuje narracyjny spokój i opanowanie - w filmie więcej się dzieje, za to francuski autor powieści poszerza psychologię postaci oraz zadaje ciekawe pytania na temat ludzkiej historii pogrążonej w naśladownictwie, jak czynią to małpy na obraz i podobieństwo człowieka. Historia opiera się na trójce naukowców, którzy zmierzają na Betelgezę - do krainy czerwonego słońca. Odkrywają zaskakujące zjawisko - ludzie nie mówią, a zachowują się jak wystraszone zwierzaki czując wstręt do ubioru czy narzędzi do polowania (aluzji nie brakuje). Z przerażeniem zostają schwytani, a Betelgeza okazuje się planetą rozumnych małp.
Arystokratyczne maniery człekoształtnych istot wykazują zdolności do nauki. Zniewolili ludzi, by służyli jako eksperyment do badań nad naturą, aby ,,niższe'' gatunki były posłuszne radzie szympansów, którzy stanowią śmietankę towarzyską oraz kółko wzajemnej adoracji. Goryle przedstawieni jako tępe osiłki, a małpy w hierarchii klasa średnia, która daleka jest od siłowych rozwiązań, a jednocześnie nie tkwi w martwych tekstach kultury i literatury wyższej kasty. Boulle prowadzi niespiesznie po kompleksach, raz po raz odnosząc się do upupionych marionetek. Próba poszukiwania duszy w ludzkich zwierzętach. Ludzki gatunek cofnął się w rozwoju, podupadł na intelekcie oraz posłusznie osunął się do zagrody. Pięknie opowiada, jak tłamsi nas forma cielesna, jak łatwo manipulować ludzką historią oraz jak bezczelnie prosto zignorować oznaki inteligencji. Plus przewrotne zakończenie, które nigdy się nie zestarzeje.