Za oknem piękny i słoneczny wręcz upalny dzień, a ja wymuskana tymi słonecznymi promieniami właśnie powróciłam z wielkiej podróży w którą zabrał mnie Maciek Roszkowski.
Jest tak ciepło, że nie chce mi się zbyt długo pisać, a wam pewnie nie chce się również czytać takich dłuuuuuuuugich opinii... więc szybko, ogólnie, ale zarazem mam nadzieję zachęcająco, bo jak najbardziej szczerze :)
"Pisane słońcem" jest nie tylko pisane słońcem, ale również umysłem, sercem i duszą, czyli dokładnie tak jak podróżował Pan Maciek...
Ja to czułam i pewnie dlatego tym bardziej spodobało mi się to książkowe wędrowanie razem z autorem.
Tutaj nie ma szpanu i jakiegoś poczucia wyższości Maćka, że jemu się udało a innym nie, bo był tam gdzie ktoś inny nie był...
Nie ma też takiego typowego zwyczajnego i typowo bezdusznego pisania, jak bądźmy sobie szczerzy zdarza się u innych... gdzie brakuje emocji i uczuć, a są tylko zimne budynki i zaliczone kilometry...
Tutaj wszystko wiążę się z głębokim odkrywaniem siebie, przezwyciężaniem, walczeniem i zdobywaniem tego co nie do zdobycia... Bez bajerów autora, idealizowania świata... pisze on szczerze, z najprawdziwszą pasją i radością, która przeniósł z doświadczeń podróży i przelał w 100% na kartki papieru...
Filozoficznie i uroczo, chyba nigdy wcześniej nie czytałam tak napisanej książki podróżniczej...
Czarodziej, który swoją magiczną różdżką (piórem) sprawił, że będę miała pewnie długo kolorowe sny :)
...