Wiem, że ta książka jeszcze w innej okładce została wydana już dawno temu, jednak ja dopiero teraz zdecydowałam się po nią sięgnąć. Jak to mówią, do pewnych rzeczy czasem trzeba dorosnąć, więc dostępując wieku podwójnie osiemnastkowego stwierdziłam, że nadszedł ten czas:-)
Podstawowe pytanie, czy mi się podobała? Oczywiście i już za chwilę zacznę wymieniać jej plusy.
Po pierwsze dobór bohaterów.
Choć w życiu prywatnym inaczej postrzegam mężczyzn, to jednak w życiu książkowym lubię, kiedy dominują i umieją pokazać swoje pragnienia. Nie udają, że są inni niż w rzeczywistości, tylko ukazują się w prawdziwej osobowości, niekiedy ostrzegając, że potrafią zranić. Z reguły decyzja należy do dziewczyny, czy jest gotowa na taki obrót sprawy. Tutaj widzimy, że choć ona jest nieśmiała, to jednak nie przyznaje się do tego, że wewnątrz pragnie czegoś więcej.
Po drugie emocje.
Rozkochałam się tutaj w tym nieustającym napięciu, którego brakuje w życiu prawdziwym. Ten delikatny flirt, chwilami sprzeczne sygnały, które świadczą o ich niepewności względem siebie. Nieustająca elektryczność, której więcej przewodzi ich ciało, niż niejeden transformer. Czuć tutaj narastające pożądanie, wchodzenie na coraz to wyższy poziom niebezpieczeństwa, gdzie w pewnym momencie nie będzie już odwrotu. Zupełnie jak na wyścigach rajdowców, kiedy wraz ze zwiększającym liczby licznikiem czuć tą adrenalinę, uderzenia gorąca, przyspieszone bicie serca i nieustające oczekiwanie na więcej i więcej...
Po trzecie fabuła.
Moim zdaniem książka wyzwala w sobie pewne niebezpieczeństwo wciągnięcia w coś z czego sami nie będziemy chcieli wyjść. Z początku delikatna, niemal pieści nas od wewnątrz pobudzając tą czytelniczą werwę coraz bardziej. Z każdą kolejna stroną ryzyko zaprzestania czytania się zmniejsza, gdyż targa nami niepewność jak to się wszystko skończy, to co za umowa, dlaczego wciąż jej do siebie nie dopuszcza? W następstwie, kiedy zaczyna miedzy nimi wybuchać pożądanie, naszym jedynym spełnieniem może być doczytanie jej do końca. Według mnie, innej drogi nie ma...