Cóż... mało romantyczna ze mnie kobieta, nigdy nie marzyłam o wyjeździe do Paryża, jakoś nic mi się na korzyść tego miasta nie kojarzy z romantyzmem i na potwierdzenie mam książkę Clarka. Książkę o tym, jak to Paryżanie sikają gdzie im się upatrzy, spokojnie można rzec, że ulice to dla nich latryny. Do tego są snobistyczni i odżegnują się od reszty Francuzów, bo przecież oni są zupełnie poza tym, są aż tak wyjątkowi. W dodatku Paryż jest miastem, które niemalże cały czas jest w przebudowie. A dodam, iż praktycznie nie ucierpiało podczas wojen. Co tam podziw dla historii, lepsze nowemu się przyglądać. A do tego ta... pachnąca Sekwana. Wiem, wiem, książka jest utrzymana w żartobliwym tonie, ale mimo to.
Pewnie jedyne, co się może kojarzyć z romantyzmem, to uwodzicielski temperament Francuzów i kuchnia obfitująca w afrodyzjaki, ale przecież te występują wszędzie, tak samo jak ujmujący czarusie.
W tym wypadku bardziej zadowoliłby mnie opis skonfrontowany na linii Paryż - Francja, a tak mamy tylko wycinek, w którym Autor zapewnia, że poza stolicą jest inaczej.