Do pani przełożonej o uczennicę. Lokaj wskazał jej gabinet po prawej stronie przedpokoju; weszła, usiadła na brzeżku krzesła i wzrok wlepiwszy w drzwi przyległe, nie patrzyła na nic. Czekała cierpliwie, kwadranse mijały, nikt się nie zjawiał; słyszała toczące się w przyległym pokoju rozmowy, wchodzenie i wychodzenie różnych osób, do niej nikt nie przychodził... Serce jej to nadzieją, to smutkiem wzbierało. wzdychała od czasu do czasu. Nareszcie ukazała się na progu przełożona. — Pani córeczkę życzy sobie u mnie umieścić? — zapytała głosem uprzejmym. Janowa podniosła na nią oczy, lecz na odpowiedź się nie zdobyła, musiała pani Narska ponowić pytanie, wówczas dopiero odpowiedziała: — Tak pani; to jest chciałam prosić, czyby moja Henia nie mogła tutaj przychodzić — rzekła, jąkając się. — Dziecko pragnie się uczyć, ale ja nie mam czym płacić za naukę.