Do książki zostały dodane 1 cytat przez:
“Twoją jedyną bronią jest mózg – mówił Levisson. -Nie mięśnie, nie miecz, ale mózg. To nie będzie tak jak na filmach. Wiele razy zostaniesz osaczony albo zaskoczony. Stracisz broń albo nie zdążysz jej dobyć. Poznasz smak paniki, porażki, zmęczenia walką. Pamiętaj, giną głównie ci, którzy przestali myśleć. Poddali się. Opuścili ręce. Nigdy nie przestawaj planować. Nawet na sekundę. Wszystko jest bronią. Krzyk, omdlenie, wezwanie pomocy, łyżka albo kawałek szmaty. Każde przetrwanie to zwycięstwo improwizacji”.”
“Czy nie lepiej znowu oddać się w niewolę durniom w maskach i księdze, w której nie ma nic poza bezmyślnymi zakazami? Znowu będziemy bandą dzikusów, rzucających się na cały świat jak wściekłe psy. Znowu będziemy ryć ziemię pazurami tam, gdzie normalny człowiek sięgnąłby po łopatę. Znowu będziemy palić wszystko, czego nie znamy z księgi, i niszczyć wszystko, czego nie rozumiemy. Bo tak każe stary, barbarzyński kodeks. Prawo dzikich, pustynnych koczowników!”
“Określenie „rescue team is here” w stosunku do mnie jednego jest może zbyt szumne, ale nie chcę odbierać moim rozbitkom ducha. Niech wyobrażają sobie dziesięcioosobowy zespół ewakuacyjny obwieszony sprzętem. O ile zrozumieją, co to znaczy: „zezbór rabunkowy yez duda!”.”
“Dodali czegoś do tego piwa. Czegoś, czego demony się boją, w rodzaju wody święconej, i to jest wersja optymistyczna. Ewentualnie czegoś trującego, czego człowiek by nie zauważył, i wtedy jest gorzej. Cholerna logika sądu Bożego. Zdam test, kiedy padnę trupem – coś jak próba wody. Baba tonie – była niewinna. Baba pływa – wiedźma.”
“Niedźwiedzie, stojąc na tylnych łapach, sięgały trzech metrów, grzebiący w ziemi roślinożerny stwór, który był odpowiednikiem leniwca, ważył prawie dwie tony, miał szpony jak szable i pysk, którego mógł pozazdrościć krokodyl. Jak na Ziemi w trzeciorzędzie. Miejscowy Stwórca najwyraźniej nie porzucił upodobania do zębatych jak smoki przedstawicieli megafauny. Mogło się okazać, że leżący tu potwór, prościutko z „Ogrodu rozkoszy ziemskich” Boscha, lokalnie uchodził za zwykłą żabę.”
“Mogę przypominać tubylca, jasne, ale po co zatrudniać sztab ludzi, żeby pod kierunkiem ksenoetnologów szyli mi buty ze specjalnych, modyfikowanych skór, za pomocą klonowanych ścięgien, skoro mogę po prostu założyć solidne, wojskowe albo turystyczne buty za pięćdziesiąt euro? Komu to zrobi różnicę? Przejdę do legendy jako Ten, Który Miał Czarodziejskie Buty i zmienię kulturę tego świata?”
“- Przepraszam – powiedział. – Chyba jestem zmęczony. Zaraz coś wymyślę. Siedział tak przez chwilę, pykając z fajki, i rozglądał się. – Wynocha! – zakrakał nagle Nevermore, siadając na skale tuż przed granicą uroczyska. – Tyle to już sam wiem – powiedział mu Drakkainen. – Tylko co dalej? Kruk przeleciał mu nad głową i usiadł na innej skale. – Traakt! – Fajno – wycedził Drakkainen. – Dlaczego nie? Przecież to zupełnie racjonalne. Idziemy za krukiem. Słownik ci się poszerzył, jak słyszę. – Traakt! Traakt! – krakał Nevermore. – Wolałbym, żebyś powiedział „droga”, „tędy” albo coś w tym rodzaju, co mniej się kojarzy z krakaniem. Po prostu nie czułbym się aż tak bardzo jak kretyn.”
“Kolejny ranek bez kawy, mydła i pasty do zębów. Znajduje jakieś piekielnie kwaśne, szkliste jagody i je żuję. Cierpki, ściągający sok pełen garbników czyści mi zęby. Nie jest toksyczny, ale smaczny też nie. Nie dostanę próchnicy, tak samo jak nie dostanę grypy czy dżumy, ale dzień rozpoczęty bez miętowej piany w ustach, z zębami szorstkimi od osadu, od razu jest jakiś niechlujny. Siedzę przy niewielkim, porannym ognisku i zajadam wczorajszą pieczoną rybę. Cywilizacja jest okropnie uciążliwa. Tłoczna, hałaśliwa, panoszy się i wciska w każdy zakątek. Mimo to bez przerwy mi czegoś brakuje. A to gazety, a to sieciowego radia, a to kawy, a to soku pomarańczowego. Ciągle czegoś mi się chce. I nieodmiennie jest to coś, czego tu nie ma.”