Diana Rudnicka pracuje w policji jest profilerką, zostaje wezwana, by zbadać zaginięcie młodej dziewczyny. Na pozór proste rutynowe śledztwo, szybko przeradza się w skomplikowaną grę z brutalnym mordercą. Trop prowadzi w mroczne zakątki Bieszczad, gdzie Diana konfrontuje się z głównym podejrzanym. Podczas śledztwa okazuje się, że trzeba znaleźć, odpowiedz na od lat nierozwiązane sprawy, trzeba sięgnąć do wydarzeń historycznych. Ta sprawa dla Diany to wyzwanie, które przyspiesza tętno i rozpala wyobraźnię, ale ta sprawa to też czyhająca wszędzie śmierć.
Dawno nie czytałam tak niesamowitej historii, dziwnie zakręconej, a zarazem wciągającej w wir wydarzeń. Fabułę, pełna rozterek i zaskakujących zdarzeń. Jednak tym, co sprawiło, że książka porwała mnie bez reszty, to ciągle pojawiające się tajemnice, które za wszelką cenę chciałam odkryć.
Akcja ze strony na stronę przyspiesza, a tropy, które się pojawiają, wzbudzają w nas coraz większą ciekawość, pomału wkręcamy się w nietuzinkową fabułę. Ze strony na stronę, pojawia się coraz więcej wątków, co za tym idzie mamy coraz więcej zagadek do rozwiązania. Na jaw wychodzą dodatkowe fakty, pojawiają się nowe sensacyjne informacje, następne morderstwa i nowi bohaterowie, na pozór niezwiązani ze sobą.
Nie znam poprzednich książek Mariusza Leszczyńskiego, ale w tym opowiadaniu wprowadził niezłe zamieszanie. Z niezwykłą umiejętnością łączy kilka warstw: psychologiczną z kryminalną intrygą i emocjonującą obyczajówką. Bo tu życie prywatne bohaterki może mieć wpływ na dochodzenie, ale i odwrotnie, codzienność nie pozostanie bez wpływu na śledztwo.
„Pajęczyca” to świetnie skonstruowany kryminał. Mamy tu zbrodnie, których rozwiązanie zaskakuje czytelnika, zaskakuje też bohaterów tej książki. Gdy już je poznałam, doznałam pewnego rodzaju szoku.