Nie cierpię zaczynać dnia od próby samobójczej. Tak zaczyna się Pacjentka z sali numer 7 – powieść młodego francuskiego lekarza, zainspirowana jego blogiem „Alors voilà: dziennik pojednania leczonych i leczących”. A kończy się słowami: Z życiem nigdy nie ma problemu. Toczy się. By czynić cuda z najdrobniejszej rzeczy. Toczy się. Szpital. Oddział Ratunkowy. Młody lekarz opowiada swoje 7 dni i 1 noc. Przechadzam się, śpiewam o tym, co widzę: o tyglu, gdzie ludzie cierpią, śmieją się, zmieniają. I o innych, pochylonych nad tym wszystkim, którzy się z tym zmagają lepiej lub gorzej. Jest miłość, złość, śmiech, strach, nadzieja. Pośrodku Ludzie. Z historiami do opowiedzenia: o Życiu. Narrator spotyka pacjentów z najcięższymi chorobami, ale i z wyimaginowanymi przypadłościami. Dla każdego ma opowieść wyjętą z życia innego pacjenta. Opowieść, która ma pocieszyć, nieraz rozśmieszyć, dać nadzieję i siłę do walki o życie. Jego proste, mądre zdania zapadają w serce jak budujące aforyzmy. Niewiele w życiu mam, ale mam opowieści. Spotykam ludzi w łóżkach albo na wózkach inwalidzkich, istnienia, które stawiają pytania mojemu człowieczeństwu. Nie jestem egoistą: tymi pytaniami dzielę się z innymi pacjentami. Tymi pytaniami splatam wątki ludzkich losów... Kilka razy dziennie biegnie na Oddział Opieki Paliatywnej. Tam w sali numer 7 pięćdziesięciokilkuletnia kobieta czeka na syna. Jej dni są policzone. Lekarz za wszelką cenę usiłuje swoimi opowieściami utrzymać ją przy życiu. Między nimi rodzi się niezwykła więź. Będę mówić tak długo, aż samoloty odlecą, aż jej syn wróci. Pacjentka będzie mnie słuchać. Dopóki słucha, żyje. Opowiadajmy, opowiadajmy. Przedłużajmy życie historiami życia innych. Życia tych, którzy leżą, i tych, którzy ich podnoszą. Baptiste Beaulieu prześwietla szpital ze wszystkich stron. Z lekkością i humorem ukazuje despotycznych szefów, pielęgniarki o wielkich sercach, lekarzy popełniających gafy i błędy, niekończące się konsultacje i niewiarygodne spotkania z pacjentami. Nasz zawód to przede wszystkim kolejne, wzbogacające nas spotkania. Spotykamy ludzi. Chore ciała, to prawda. Ale też osobowości. Codziennie wieczorem staram się robić spis ludzi, którzy mnie poruszyli. Jestem jak skąpiec liczący monety, albo jubiler polerujący swoje perły. Kolekcjonuję ludzi w głowie. Próbuję w wielości twarzy uchwycić istotę jedności. Czasami zdarza się, że wszystko zlewa się w jeden bezkształtny wir ust, nosów, czół, ran, chorób, uśmiechów i jasnych spojrzeń. Wszystko się ze sobą miesza i twarze mi umykają. Nic nie szkodzi: wszystko jest jednym. Z opowieści o życiu łączących tragizm i komizm, pełnych szacunku, współczucia i czułości dla człowieka, Baptiste Beaulieu buduje cały teatr ludzkiej komedii i ludziom najbardziej poniżonym przez chorobę oddaje godność i człowieczeństwo. Wobec tej książki nie można przejść obojętnie. Jej głęboko humanitarne przesłanie to ważny głos na temat stosunku leczących do leczonych, samotności, poniżenia i bezradności pacjenta, znieczulicy i niekompetencji lekarzy. Głos, który mówi, że może i musi być inaczej. Być lekarzem to znaczy iść na spotkanie drugiego człowieka. BAPTISTE BEAULIEU Baptiste Beaulieu, 27-letni lekarz szpitalnego Oddziału Ratunkowego, zaczął pisać swój blog w listopadzie 2012 roku. Miał jeden cel: pojednać leczonych i leczących, opowiadając z poczuciem humoru i wrażliwością niewyobrażalną rzeczywistość szpitalną. A opowiada – jak napisał „Le Monde” – w sposób nieporównywalny, tak jak nikt inny o tym nie opowiadał. Sukces był natychmiastowy. W ciągu 3 miesięcy blog odwiedziło pół miliona internautów i przyznało mu nagrodę dla najlepszego blogu. Został uhonorowany Prix Alexandre-Varney, nagrodą przyznawaną na corocznym kongresie francuskich lekarzy internistów... dla najlepszej pracy naukowej. Nagle Baptiste Beaulieu stał się sławny. Zainteresowały się nim wszystkie francuskie media. Udzielał wywiadów, tłumaczył skąd ten pomysł – w prasie, w telewizji. Pisałem dla tych, którzy leżą, i tych, którzy ich podnoszą. Mój blog miał mieć działanie terapeutyczne. Dlatego pewnie tylu wydawców zaproponowało mi napisanie powieści na jego podstawie. Pacjentka z sali numer 7 stała się jedną z najważniejszych pozycji francuskich na Międzynarodowych Targach Książki we Frankfurcie 2013. Będzie wydana przez czołowe wydawnictwa w 11 krajach, a blog odwiedziło już prawie 3 000 000 internautów.