Owad z miasta, mieszkaniec murów, ptak na patelni słońca
Wylądowałem na pięknej planecie. Jestem całym sobą z wami, ciekaw, co wyniknie z tego spotkania. Możliwe, że zgubiłem drogę do domu. Do tego prawdziwego domu, jeśli w ogóle taki istnieje. Szukam wciąż. Przepatruję, sprawdzam i dotykam.
Do tej pory zawsze byłem urzędnikiem niepełną gębą. Od 2011 roku poetą „Bez czapki”. Dziś jestem zupełnie kimś innym. Dojrzałem jak łowickie jabłko na najlepszej chemii. Przypuszczam, że nigdy nie byłem gryzipiórkiem czy urzędniczyną pilnującym terminów. Bardziej białym kołnierzykiem z natchnioną głową. Z wielkim lufcikiem otwartym szeroko na możliwości twórczych wycieczek.
Przyjmijcie zatem mój skromny dar. Owoc podróży. Życia. Oczekiwań i nadziei. Wolności? Myślę, że poeta powinien dawać namiastkę wolności czytelnikowi… leżącemu na kanapie, stojącemu przy barku, zmywającemu naczynia. Ja – drobny elemencik z alternatywnego zestawu. Rozumiem was i wasz niepokój o jutro. Byłem tam i wciąż jestem. Wasz brat łata. Brat Peteszko.