Dwa odmienne światy: wspaniały zamek magnacki protestanckiego rodu Turzonów i niewielki wiejski katolicki kościół. Te dwa miejsca mogłyby stanowić alegorię historii Orawy i Liptowa: kilkuwiekowych zmagań między protestantyzmem i katolicyzmem, burzliwych dziejów rodów szlacheckich i tej mniej efektownej, historii ludu, który tkał mozolnie codzienne życie Orawy i Liptowa. A wszystko w cieniu Tatr, Beskidów, Gór Choczańskich dających pracę, ale i utrudniających bytowanie. Dawne spory są już przeszłością. Pozostaje pamięć o tym, jak bliskie były sobie niegdyś wszystkie podtatrzańskie krainy, dziś podzielone między Polskę i Słowację (nawet jeśli ta bliskość sprowadza się w tradycji polskich górali do utożsamiania Liptowa z krainą płynącą mlekiem i miodem, gdzie chodziło się na zbój). I dziś są nam bliskie tatrzańskie ośrodki narciarskie i uzdrowiskowe czy Jezioro Orawskie. Słynne orawskie i liptowskie skanseny to miejsca, które zimą i latem Polacy coraz chętniej odwiedzają. Orawa i Liptów mają jednak największy urok, gdy znikną już sezonowi turyści, a góry przyodziewają się w intensywne barwy wiosny i jesieni. Pasjonaci odludnych miejsc i mało znanych zabytków, znajdą jednak coś dla siebie również u szczytu sezonu ? Orawa i Liptów należą do tych magicznych karpackich krain, które dla każdego mają coś w zanadrzu. Ze zwiedzaniem większości ważnych zabytków nie powinno być problemów, zwłaszcza w sezonie. Z kościołami, przede wszystkim tymi w mniejszych miejscowościach, rzecz ma się inaczej. W ciągu tygodnia zamknięte są przeważnie na cztery spusty. Dlatego warto zaplanować odwiedzanie ich w soboty lub niedzielne przedpołudnia. W soboty (niezależnie od wyznania) odbywa się tygodniowe sprzątanie: sprzątający parafianie nie mają raczej nic przeciwko naszemu najazdowi na kościół. W niedzielę kościoły otwierane są co najmniej pół godziny przed mszą i można wtedy, nie przeszkadzając schodzącym się wiernym, spokojnie obejrzeć wnętrze.