1. Bóg czyli Sprzeczność między motywem i skutkami czynów
Bóg uczynił świat dla chwały swojej. Wiadomość ta ? z punktu widzenia Pisma ? nie pozostawia wątpliwości, i co więcej, należy do najbardziej przystępnych naszemu zrozumieniu. Łatwo pojąć w istocie, że wielkość, której nikt nie może oglądać, czuje się nieswojo. Właściwie w tych warunkach nie ma się ochoty być wielkim ? wielkość marnuje się i niczemu nie służy; nie warto być wielkim w samotności raz na zawsze utrwalonej. W zupełnym osamotnieniu wolimy raczej grzeszyć i bez przeszkód spełniać swoje zachcianki ? ale i grzechu wtedy nie ma, na czymże bowiem może polegać grzech jednostki absolutnie i beznadziejnie izolowanej? Wynika stąd, że nie ma różnicy między grzesznikiem i świętym, jeśli ów jest jedynym, który na świecie istnieje. Świętość i każda wielkość może się realizować tylko w jakimś otoczeniu ? świętość ludzka może istnieć choćby tylko ze względu na Boga, ale świętość Boga samotnego? Dlatego najmniejsza szczypta próżności ? a któż jej nie ma? ? wystarczyłaby, żeby Bóg zapragnął świat stworzyć. Stworzył go też stosownie do swoich możliwości i dopiero wtedy naprawdę stał się wielkim, bo zdobył kogoś, kto mógł go podziwiać i z kim mógł się porównać ? jakże korzystnie! Nie dziwmy się; samotność jest wynalazkiem okrutnym i sytuacją bardziej stosowną dla piekła niż dla owego miejsca, gdzie znajdował się Bóg przed stworzeniem świata ? miejsca niedokładnie nam wprawdzie znanego, ale uchodzącego w opinii powszechnej za nader korzystne. Samotność taką trudno nam zresztą sobie wyobrazić, zważywszy, że najdalej posunięta samotność ludzka jest zawsze samotnością od czegoś, co istniało ? jest pozbawieniem się rzeczywistości istniejącej uprzednio i znanej; samotność Boga przed stworzeniem świata nie miała nawet wspomnienia, nie mogła więc znaleźć pociechy w wyobraźni, w pamięci ? ba! ? w samym poczuciu osamotnienia, które przecież wymaga świadomości własnego przeciwieństwa czy dystansu wobec świata. Jeśli świat nie istnieje i nigdy nie istniał, nie ma również tego dystansu; nie ma właściwie samotności, bo nie ma wobec czego być samotnym. Rozważając sprawę z tego punktu widzenia, nie możemy mieć właściwie pretensji do Boga o stworzenie świata, skoro był to dla niego jedyny sposób wyrwania się z przeklętego pustkowia."
Bóg uczynił świat dla chwały swojej. Wiadomość ta ? z punktu widzenia Pisma ? nie pozostawia wątpliwości, i co więcej, należy do najbardziej przystępnych naszemu zrozumieniu. Łatwo pojąć w istocie, że wielkość, której nikt nie może oglądać, czuje się nieswojo. Właściwie w tych warunkach nie ma się ochoty być wielkim ? wielkość marnuje się i niczemu nie służy; nie warto być wielkim w samotności raz na zawsze utrwalonej. W zupełnym osamotnieniu wolimy raczej grzeszyć i bez przeszkód spełniać swoje zachcianki ? ale i grzechu wtedy nie ma, na czymże bowiem może polegać grzech jednostki absolutnie i beznadziejnie izolowanej? Wynika stąd, że nie ma różnicy między grzesznikiem i świętym, jeśli ów jest jedynym, który na świecie istnieje. Świętość i każda wielkość może się realizować tylko w jakimś otoczeniu ? świętość ludzka może istnieć choćby tylko ze względu na Boga, ale świętość Boga samotnego? Dlatego najmniejsza szczypta próżności ? a któż jej nie ma? ? wystarczyłaby, żeby Bóg zapragnął świat stworzyć. Stworzył go też stosownie do swoich możliwości i dopiero wtedy naprawdę stał się wielkim, bo zdobył kogoś, kto mógł go podziwiać i z kim mógł się porównać ? jakże korzystnie! Nie dziwmy się; samotność jest wynalazkiem okrutnym i sytuacją bardziej stosowną dla piekła niż dla owego miejsca, gdzie znajdował się Bóg przed stworzeniem świata ? miejsca niedokładnie nam wprawdzie znanego, ale uchodzącego w opinii powszechnej za nader korzystne. Samotność taką trudno nam zresztą sobie wyobrazić, zważywszy, że najdalej posunięta samotność ludzka jest zawsze samotnością od czegoś, co istniało ? jest pozbawieniem się rzeczywistości istniejącej uprzednio i znanej; samotność Boga przed stworzeniem świata nie miała nawet wspomnienia, nie mogła więc znaleźć pociechy w wyobraźni, w pamięci ? ba! ? w samym poczuciu osamotnienia, które przecież wymaga świadomości własnego przeciwieństwa czy dystansu wobec świata. Jeśli świat nie istnieje i nigdy nie istniał, nie ma również tego dystansu; nie ma właściwie samotności, bo nie ma wobec czego być samotnym. Rozważając sprawę z tego punktu widzenia, nie możemy mieć właściwie pretensji do Boga o stworzenie świata, skoro był to dla niego jedyny sposób wyrwania się z przeklętego pustkowia."