Narratorem w tej obiecującej patrząc na tytuł książce jest Francis Xavier Petrel zwany dalej Mewą . Mewę poznajemy w 25 lat po opuszczeniu szpitala dla obłąkanych . Obecnie Francis mieszka w maleńkim mieszkanku , bierze leki i pomału spokojnie sobie żyje . Ma miłych sąsiadów , którzy się o niego troszczą i siostry które co i raz go odwiedzają . Pewnego dnia Mewa spotyka kolegę niedoli , który razem z nim przebywał w szpitalu ćwierć wieku temu , niejakiego Napoleona . Skutkiem tego spotkania jest owa tytułowa '' Opowieść szaleńca '' , pierwotnie spisana na ścianach mieszkania Mewy , przez niego samego . Powoli dowiadujemy się co działo się w szpitalu od pierwszego morderstwa '' Krótkiej Blond '' , pielęgniarki z nocnego dyżuru , przez kolejne dziwne morderstwa , przez śledztwo przybyłej do szpitala pięknej , młodej pani prokurator Lucy Jones . Lucy sama ma za sobą traumatyczne przeżycie , o którym wciąż jej nie pozwala zapomnieć duża blizna na twarzy . Poznajemy też Petera , zwanego Strażakiem , który trafił do szpitala dla wariatów , bo zamiast gasić pożary , podłożył ogień pod kościół , czy miał powód , tego wam nie zdradzę . Poznajemy różnych '' wariatów '' i śledzimy dochodzenie prowadzone w klaustrofobicznej atmosferze szpitala dla szaleńców . Książka wciąga , muszę jej to przyznać , momentami miałam wrażenie że siedzę w umyśle Mewy i słyszę jego głosy . Wszystko napisane mocno sugestywnie , chociaż koniec moim zdaniem zbyt '' przeciągnięty '' a może to ja po prostu ...