O ogólnej koncepcji "Opowiem ci o zbrodni" pisałam w poprzednim poście, więc tym razem skupię się już tylko na treści. Choć jest jeszcze coś, na co warto zwrócić uwagę, a o czym nie wspomniałam. Każdy rozdział poprzedzony jest krótkim życiorysem autora opatrzonym zdjęciem, a w treść wplecione są fotografie oddające klimat historii.
Tradycyjnie tomik rozpoczyna wstęp autorstwa Michała Fajbusiewicza, z którego można się dowiedzieć jakie sprawy zostaną w nim poruszone.
"Może" Igora Brejdyganta to bardzo specyficzna opowieść o tajemniczej sprawie śmierci młodego mężczyzny. Zetknęłam się już z tą historią, z opowiadania nie dowiedziałam się niczego nowego, ciężko było przez nie przebrnąć, bo nie miało w zasadzie żadnej osi, a snute wątki nie łączyły się w logiczną całość.
"Łowca" to kolejny dowód na to, że zaproszenie do projektu Wojciecha Chmielarza, było strzałem w dziesiątkę. Mam wrażenie, że on najlepiej zrozumiał zamysł twórców, ma też bez wątpienia najlepszy warsztat pisarski i korzysta z całego wachlarza swoich możliwości. I choć wybraną przez niego sprawę młodej kobiety zmanipulowanej przez oszusta matrymonialnego również znałam, to od opowiadania ciężko było mi się oderwać.
Max Czornyj to autor, który zawsze wzbudza we mnie emocje swoją twórczością, ale nie zawsze te pozytywne. Coraz chętniej i śmielej buduje powieści oparte na faktach, choć tych faktów trzeba w nich szukać ze świecą w ręku. Jednak opowiadanie "Gdy pisana nam śmierć" udało mu się naprawdę solidnie przygotować i przedstawić w przystępnej formie rekonstrukcję wydarzeń. Wolę go jednak wciąż w czystej fikcji literackiej.
Twórczość Marty Guzowskiej, delikatnie mówiąc, nie przypadła mi do gustu. Nigdy nie sięgnę po jej powieści, bo już czytanie jej opowiadań to dla mnie męka. Jednak tym razem przekroczyła już wszystkie granice dobrego smaku. Zdecydowała się na opisanie bezprecedensowej sprawy nastolatki oskarżonej o zabójstwo za zgodą ofiary i porównała ją do gry komputerowej. Idiotyczny tytuł "Game over" idealnie oddaje mój stosunek do historii spod pióra tej autorki.
Małgorzata i Michał Kuźmińscy po raz kolejny zdecydowali się na kontrowersyjną i trochę już zapomnianą historię. Tym razem z jeszcze większą starannością i dokładnością opisali sprawę rytualnego morderstwa. Zawsze doceniam rozwój twórców i w "Szczególnym potępieniu" go dostrzegam.
W końcu udało mi się zapoznać się z tekstem spod pióra Joanny Opiat-Bojarskiej i jestem zdecydowanie na tak. Konkretnie, na temat, wyraźnie widać rzetelność w opracowywaniu dostępnych materiałów. Właśnie czegoś takiego oczekuję od literatury faktu. Samą sprawę można doliczyć do jednej z najciekawszych, bo rzadko dochodzi do skazania za morderstwo, gdy nie udaje się odnaleźć ciała. "Linia obrony" to wiele mówiący tytuł, bo sprawca zamierzał uniknąć kary właśnie dzięki temu, że skutecznie ukrył zwłoki przyjaciółki swojej dziewczyny.
Katarzyna Puzyńska przestawiła historię, w której prawdziwość naprawdę trudno uwierzyć. Gdyby była fikcją literacką, z pewnością zarzucono by autorowi, że dał się ponieść fantazji. Nie słyszałam o niej wcześniej, więc czytałam to opowiadanie z zainteresowaniem, ale czegoś mi w nim brakowało. Rozumiem oczywiście ograniczenia jakie taka forma za sobą niesie, ale myślę, że niektóre aspekty zostały potraktowane zbyt pobieżnie. Lepiej byłoby chyba nie wspominać o nich wcale niż zrobić to w taki sposób jak w "Nie ma sprawy". Na pewno będę musiała poczytać więcej o tych wydarzeniach, między którymi czaiły się chyba wszystkie rodzaje miłości.
Mimo że jestem daleka od zachwytów, to cieszę się, że ten projekt jest kontynuowany i że biorący w nim udział autorzy w większości uczą się na błędach.
Moje 6/10.