Tak sobie myślę (och, jakże mało kobieco) - "co tu się ku**a wydarzyło?". Zadaję sobie pytanie - czy ta książka jest tak słaba, czy ja postawiłam jej poprzeczkę zbyt wysoko? Wiedząc z jaką tematyką mam do czynienia, zasiadłam z książką i swego rodzaju przekonaniem, że zaraz przeczytam kawał dobrej książki o tematyce paranormalnej. I kurczę, otóż nie...
Rany, do tej pory zastanawiam się CO JA WŁAŚCIWIE PRZECZYTAŁAM. Ani to wciągające, ani straszne. Raczej miejscami komiczne i mało poważne. Tak sobie myślę, że gdybym chciała sięgnąć bo komedię to wybrałabym zupełnie inną książkę. A tak? Czuję, że o był może nie tyle zmarnowany czas, ale nie spędzony w sposób jaki bym sobie tego życzyła. Okej, niektóre historie i komentarz znanych demonologów (Eda i Lorraine Warrenów) były ciekawe, jednak nie były na tyle rozwinięte, żeby móc się w to bardziej zagłębić. Raczej ciekawe historie były potraktowane po macoszemu. To trochę tak, jak gdybym zaprosiła do domu na kawę Eda i Lorraine a oni popijając filiżankę małej czarnej przegryzając co jakiś czas domowe wypieki, opowiadaliby mi historie z jakimi mieli do czynienia w swoim życiu. Oczywiście bez zagłębiania się w szczegóły, żeby była jasność!
Historia wielkiej stopy to wielki śmiech na sali - nie wierzę, że taka opowieść znalazła się w książce o tytule "opętania"...
Ostatecznie nie jestem zachwycona akurat tą częścią opowieści Warrenów. Gdybym zaczęła właśnie od tej pozycji - na pewno nie sięgnęłabym po resztę książek z tej serii.