„Ogniskowe opowieści” to książka niewielka objętościowo. Jej tytuł wskazuje, że to historie idealne do rozmów przy ognisku, ale czy tak jest naprawdę? Czy dwoje (lub więcej) szczęśliwych osób, może w romantycznych okolicznościach rozmawiać o kimś kto ma pecha w miłości?
Osobiście mam co do tego wątpliwości. Nawet dyskusja o tym, jak pomóc wymaga, przynajmniej według mnie, innego otoczenia. Chyba, że zna się tę konkretną osobę, która potrzebuje pomocy, ale główna bohaterka wygląda mi na osobę samotną w tłumie…
Aniela, bo o niej mówię, tęskni za kimś bliskim. Ta tęsknota jest na tyle silna, że kobieta angażuje się w związki, a raczej znajomości, nie mające perspektyw.
Jej „upór”, by przekonać do siebie Gabriela sprawia, że traci ona szansę na związek z kimś innym. Może nawet bardziej wartościowym, ale na pewno gotowym odwzajemnić jej uczucie.
Chwilami mam też wrażenie, że Aniela, nie mogąc doczekać się na „właściwą” reakcję swojego wybranka, stwarza pewnego rodzaju namiastkę w wyobraźni, bywają bowiem fragmenty, gdy aż czuje się wzajemną chemię między postaciami.
Czy się mylę? Tego nie wiem, ale… chętnie posłucham Waszej opinii. A do tego, co jest oczywistą oczywistością, wypadałoby przeczytać książkę…