To nowa książka Izaaka Baszewisa Singera na polskim rynku wydawniczym, lecz nie w twórczości znakomitego amerykańskiego pisarza żydowskiego pochodzenia, ale urodzonego w Polsce. Singer napisał ją w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku, a przecież Autor nie żyje już bez mała trzydzieści lat. Można zatem ( pół żartem, pół serio) powiedzieć że tłumaczenie tej powieści jest pogrobowe. Myślę, że to praca nader ważna i kłopotliwa zarazem. Toż Singer nie może jej ocenić, ale jego czytelnicy mają jeszcze jedną szansę przebywania z wielką literaturą zdobywcy Nagrody Nobla z roku 1978.
„Odwiedziny” to kolejny powrót Izaaka do przedwojennej Warszawy, do lat jego młodości. Tym razem do światka przestępczego. Maks i Flora są właścicielami fabryki torebek damskich w Buenos Aires, a tak naprawdę zajmują się handlem żywym towarem. Przyjeżdżają do Warszawy, aby zwerbować „panienki” do domów publicznych. Nostalgiczna podróż do miasta młodości, jest pierwszym krokiem ku przepaści.
Maks i Flora odwiedzają starych znajomych, Leę i Mayera. Między czworgiem znajomych tworzy się pewnego rodzaju więź. Kto zna sztukę teatralną Gabrieli Zapolskiej „Skiz”, ten już się domyśli o jaką bliskość chodzi. Jeśli to za mało podpowiedzi dla czytelnika, mogę dodać że ze zdziwieniem stwierdziłem że to właśnie Singer - tak mi się wydaje, odkrył dla współczesnej literatury, zjawisko znane pod nazwą otwarte małżeństwo. W omawianej powieści „Odwiedziny” widzimy pierwociny tej aktywności społecznej.
Na kartach powieści pojawia się również postać o imieniu Szosza, młoda, zagubiona, infaltyrna chociaż zarazem urocza dziewczyna. Dla znawców twórczości Singera to imię nie jest obce. Przypomnimy zatem że Izaak Baszewis napisał prozę pod tytułem … „Szosza”. Szosza jest hebrajską wersją imienia Zuzanna. Szosza ( ta z powieści o tym tytule) to dziewczyna, prawie dziecko, z bogatym życiem wewnętrznym. Istota niezwykle wrażliwa, umiejąca kochać całym sercem i całą duszą swoją. Istnieje legenda mówiąca o znajomości Singera z dziewczyną o tym dość zaskakującym imieniu, a powieść jest wspomnieniem pierwszej miłości Pisarza. Przyjmijmy że w tej legendzie jest dziewięćdziesiąt procent prawdy, poza tym można tę opowieść przeczytać w bardzo poważnych publikacjach.
Czy po raz drugi Izaak Baszewis Singer sięga po motyw pierwszego zauroczenia? Nie, tym razem nie. To raczej fantazje starzejącego się mężczyzny. Tym mężczyzną stanie się Maks, a Szosa córką przyjaciela z dawnych lat.
Jeśli Vladimir Nabokov wprowadził do światowej literatury analizę psychofizyczną fascynacji erotycznej powstałą między dojrzałym kochankiem a młodziutką kobietą, to Singer nie przejmował się psychoanalizą fruedowską. Po prostu zapisał zastaną sytuację jeden do jednego.
To jest tak, że są chwile, gdzie nikt nie dziwi się toczącym się zdarzeniom. Maks, łącząc swoje życie z Szoszą, zaplątał się w sieć kłamstw i niedopowiedzeń, że naprawdę trzeba nie mieć wyobrazni aby nie odgadnąć finału opowieści.
Wątkiem oplatatającym historie miłosne jest temat sensacyjny. Głównym bohaterem tego wątku jest również Maks. ( Bogiem a prawdą Maks jest głównym bohaterem całej powieści) Trochę tu klimatu z życia Szpicbródki, Taty Tasiemki czy Urke – Nachalnika, a trochę z przedwojennych wielobarwnych rewii. Świat zasymilowanych żydów przeplata się z krainą pecyn gojów z przedmieść Warszawy. Przemyślenia Maksa i innych bohaterów są jakby wzięte wprost z Tory, skażonej jednakże pomysłami urodzonymi w grzesznym sercu i grzesznej głowie człowieka. Inaczej mówiąc: przedwojenna Warszawa oczyma Singera jawi się jako lupanar różności. Lecz przeważają te złe, obrzydliwe strony ludzkiego życia.
Być może nie jest to najlepsza Jego powieść, ale warto przeczytać, aby zrozumieć do końca Izaaka Bashewisza Singera. Zwróciłbym uwagę szczególnie na wątek kryminalny, rzadko występujący w twórczości amerykańskiego pisarza urodzonego w Polsce, w żydowskiej rodzinie rabina z Leoncina. Warto przyjrzeć się jak człowiek w wychowany na Talmudzie, ale również i w tyglu amerykańskiego Manhattanu, patrzy z perspektywy czasu na ten świat warszawskich zbrodniczych przedmieść. Mówi się, raczej nie bez powodu, że dzieciństwo i młodość kształtują charakter człowieka.