21 opowiadań o kobietach mojego życia, które powstawały przez 32 lata. Złośliwcy i niewrażliwi potencjalni czytelnicy pytają mnie na spotkaniach autorskich, czy tych kobiet było 21? Co za bzdura! Odpowiadam: przecież tu nie chodzi o cyfrę i jakieś prymitywne zaliczenia. Wszystko, co związane jest z uczuciami, to skomplikowania sprawa. Pisał o tym nie tylko Szekspir, Kazan, Waller, Konwicki, ale również KLT. Moje doświadczenia to przede wszystkim porażki, upadki, taka “wirówka nonsensu”. Przez 32 lata wiele się nauczyłem od kobiet. Były moją największą inspiracją, dzięki którym napisałem najlepsze swoje piosenki i kilkanaście opowiadań. Bez kobiet, świat jest kaleki. Życie jest jak pustynia. Mówiąc krótko, ta książka jest odpowiedzią na pytanie: dlaczego tak ważna jest miłość? Powtarzam aż do znudzenia: miłość jest największą “Elektrownią Atomową Świata”. A moje kobiety – wspaniałe rusałki, wampy, kociaki, tamte “babki”, o których dzisiaj mówi się “laski” czytały książki, chodziły do muzeum, dyskutowały, tańczyły rock’n‘rolla – mają po 50-60 lat, są rozsiane niemal po całym świecie. Spotykam je na Krakowskim Przedmieściu, w Kazimierzu, mówimy sobie “Cześć”, “Co słychać?”, “Jak leci?”. Wiele z nich już odeszło. Nie ma Basi, Aldony, Agnieszka chodzi w dziurawych sandałach, a Filomena podobno zwariowała w dalekiej Australii. Podobno, jak opowiadała mi Dorota, przystała do jakiejś tajemniczej sekty lesbijek w dzikim buszu? A była taka śliczna. Ania ma blisko “60-tkę”, mieszka w Londynie i ciągle ma problemy z alkoholem.
Polecam tę książkę wszystkim dorosłym, a nie powinny jej na razie czytać nastolatki.