Długo czekałem na możliwość przeczytania większego zbioru Seiferta - nie chciałem go czytać tylko po polsku. Z wierszami jest jak z filmem - zawsze trzeba słyszeć oryginalną ścieżkę dźwiękową (mamy szczęście, że to możliwe w każdym polskim kinie). Dubbing jest owszem, dobry, ale zawsze zmienia film. Podobnie jak tłumaczenie zmienia wiersz. Dwujęzyczny zbiór, przekrój całej twórczości, pozwala w pełni poznać indywidualny język, obrazowanie i najważniejsze tematy tego poety. A pisał w wierszach o wszystkim, jak w dzienniku: o młodości, o rodzinnym, przemysłowym mieście pod Pragą (bodaj Strašnice za Žižkovem, gdzie mieszkali jego dziadkowie?), o wojnie i ruchu oporu, o przyjaciołach-literatach, o starości, chorobie i o przemijaniu. Ale zarówno wczesne, nieco może nawet socjalizujące wiersze, jak i wojenne - patriotyczne, ale też i te późne, z czasów choroby i starości, w których odzwierciedla się całe spektrum świata, łączy jedno: zachwyt dla urody życia (która wyraża się dla Seiferta zwłaszcza poprzez kobiety) i nieustanna zdolność poety do zachwycenia i zakochania się. I nie dziwota:
"dowiedziałem się już dawno,
że kwiat pełen zapachu
i ciało kobiety promieniejące nagością
to są dwie rzeczy,
ponad które nie ma nic wspanialszego
na tym biednym świecie." (Wianuszek na nadgarstku)
Nawet tom wierszy poświęcony matce jest jakby umieszczony w tym głównym, miłosnym wątku jego poezji, która cała jest wielką odą na cześć kobiecości. Przy tym pojmuj...