Z pewnością każdy z was zawsze zastanawia się kim jest autor danej książki, więc wam go nieco przybliżę. Nie dlatego, bo nie wiem co napisać, ale dlatego, że jest to potrzebne, by zrozumieć tą książkę:-)
Otóż Howard Phillips Lovecraft był amerykańskim pisarzem, który kochał literaturę grozy i fantasy i takiego właśnie klimatu w książkach się trzymał. Żył w latach 1890-1937. Jest jednym z prekursorów fantastyki naukowej. I tutaj nie uwierzycie, ale ma swój jeden niepowtarzalny przez nikogo styl pisarski. Nawet określili go jako horror lovecraftowski:-) A dlaczego? Gdybym sama o tym nie przeczytała, nigdy nie potrafiłabym go nazwać. On nawet gdy opisywał rzeczy błahe, to i tak nam wydawały się jakieś takie wielkie i straszne. Jakiekolwiek zdanie dotyczące czegokolwiek jest tutaj wyniosłe i pełne smaku. Bardzo dużo tutaj słów niespotykanych, nawet można by rzecz, że naukowych, doktorackich, takich z wyższej półki. Nie ważne, że czasem nie rozumiałam ich znaczenia. On ustawił je w takim miejscu, że wiedziałam o co mu chodziło. I na tym polegał cały paradoks, że nawet nie znając słów, mogłam śmiało je do innych odpowiedników przypisać i automatycznie wiedziałam co czytam:-) Czy to nie cudowne? Zaraz poczułam się mądrzejsza:-)
Co tutaj znajdziecie, otóż szesnaście opowiadań, które są jakby wyrwane, czy też spisane na podstawie fragmentów, które po sobie pozostawił sam autor. Wszystkie zostały złożone przez Augusta Derletha z którym bardzo często dzielił się swoimi przemyśleniami. To tak jakby urywki z jego życia, które gdzieś tam zagubiły początek i koniec, jednak otoczone jedną wspólną książką tworzą teraz nierozerwalną całość. To było doprawdy nieprawdopodobne:-)
Te szesnaście opowieści jest przepełnione wielką grozą. To znaki, ostrzeżenia, fragmenty ze scen, opisy księgi, obcej cywilizacji, które bywało, że w żaden sposób nie można było wytłumaczyć. Nie można było, ale istniały. Czy to nie straszne? Uwierzcie mi, że wielbiciele grozy znajdą tutaj prawdziwy doborowy smaczek:-)