Jest ranek 28 maja 1943 roku. Ukrywam się w lochu, bez dostępu powietrza, bez dostatecznego i regularnego odżywiania, bez wystarczających urządzeń kanalizacyjnych, bez widoków na jakąś zmianę tych warunków wegetacji, które każdą przeżytą godzinę każą cenić na wagę złota. Wyraźnie czuję, jak tracę siły, jak mi jest coraz duszniej... Walka o osobisty ratunek staje się beznadziejna... Tu, po tej stronie muru... Ale to nieważne. Bo sprawozdanie moje mogę doprowadzić do końca i ufam, że ujrzy ono światło dzienne we właściwym czasie...