Nowy mrok

Niestety Delaney powtarza się jak zdarta płyta. To nie jest żaden nowy cykl, tylko nudny ciąg dalszy "Kronik Wardstone". W treści nie ma ani jednego nowego pomysłu fabularnego ani żadnych zmian stylu ani w ogóle niczego, co mogłoby zaskoczyć. Jedyne co się zmieniło to to, że dawny uczeń odgrywa teraz rolę mistrza a autor zamiast ucznia podrzucił mu uczennicę. Nawet domowy bogin nadal mu gotuje wysokochoesterolowe żarcie, żeby skleroza miała się na czym rozwijać już w młodym wieku. A niewątpliwie rozwija się, bo biedny Tom najwyraźniej niczego się nie nauczył, poza byciem naiwniakiem. W roli zagrożenia dawnego i diabolicznego Złego zastąpiły mizoginiczne, humanoidalne liso-wiewiórko-wampiry (!!!) zdolne zmieniać kształty i rozmiary. Wszystko to razem jest tak boleśnie głupie i wtórne, że to wydawnictwo powinno płacić tym czytelnikom, którzy nieopatrznie dali się nabrać na "nowość" tego cyklu.
Podsumowanie: autoplagiat pozbawiony śladu jakiegokolwiek oryginalnego pomysłu. Wtórne nudy.
PS. Myślałem, że takie kwiatki jak "wychodowany" można poprawić autokrektą, ale najwyraźniej się mylę.