Marginesy owych stronic – w tym wypadku konkretnych stronic zapisanych ręką Pessoi – Piotr Kaliński pokrywa linorytami, dając nam do zrozumienia, że pisać można także obrazem, a pojęcie notatki odnosi się nie tylko do słowa, ale też do form wizualnych. Przepisuje – podobnie jak kopiści – kawałki istniejącego tekstu i dodaje do nich coś w rodzaju iluminacji lub ilustracji. Ale z założenia powiela wyłącznie fragmenty, pojedyncze sentencje. Przypomina w tym nieco Borgesowskiego Pierre’a Menarda, który z niemal trzech (przepisanych słowo w słowo) rozdziałów Cervantesowskiego „Don Kichota” tworzy „własną” powieść. Jak powiada Borges, Menard wzbogacił sztukę lektury o niezwykle inspirującą technikę zamierzonego anachronizmu i błędnej atrybucji, dzięki którym dawne teksty możemy czytać tak, jakby były nam współczesne, przenosić je w nowe konteksty, ożywiać je i poddawać się ich przemożnemu wpływowi. To prawda, że bez dzieła Pessoi nie byłoby niniejszego notatnika, ale za sprawą wywrotowej praktyki celowego anachronizmu prawdziwe staje się również twierdzenie odwrotne: bez iluminacji Kalińskiego nad wieloma stronicami Pessoańskiej księgi zapadłby mrok. Czytając ją, skłonni jesteśmy przekładać słowa na obrazy. Od dziś będą to obrazy stworzone przez PIO. Grzegorz Jankowicz (ze wstępu do książki)