Fragment powieści: Słońce już zachodzi. Jakoteż istotnie purpurowa kula słoneczna przeglądała nisko spoza ciemno-fioletowych chmur przeświecających krwawymi pobłyski.
- Będzie burza - oświadczyła młoda kobieta.
- Przecież mamy pogodę - sprzeciwiła się panna Juli.
- To nic - oświadczyła Wikta. - Tak się jeno zdaje. Takie chmury, to niedobre chmury. Już ja je znam!
Zbliżały się do małego, omszałego domku. Nie wiadomo dlaczego w pamięci hrabianki, stanął ów wieczór, burzliwy i wiejny, kiedy to przybyła do swego nieznanego dziedzictwa... Przypomniała jej się postać Rafała, smukła i rącza, podczas gdy z latarką w dłoni towarzyszył jej, po raz pierwszy wstępującej w progi białej willi.
- Będzie burza - oświadczyła młoda kobieta.
- Przecież mamy pogodę - sprzeciwiła się panna Juli.
- To nic - oświadczyła Wikta. - Tak się jeno zdaje. Takie chmury, to niedobre chmury. Już ja je znam!
Zbliżały się do małego, omszałego domku. Nie wiadomo dlaczego w pamięci hrabianki, stanął ów wieczór, burzliwy i wiejny, kiedy to przybyła do swego nieznanego dziedzictwa... Przypomniała jej się postać Rafała, smukła i rącza, podczas gdy z latarką w dłoni towarzyszył jej, po raz pierwszy wstępującej w progi białej willi.