"… Aż doszło wreszcie do tego,
Że na niedźwiedzia samego,
Że na rodzonego tatę
Podniósł nasz niedźwiadek łapę.
Zaryczał pan Niedźwiedź gniewnie
I przyłożył smarkaczowi,
( Porządnie dopiekł zapewne
Synek tacie niedźwiedziowi)
Lecz broni synusia mama,
Karcić ojcu nie pozwala:
– Małych dzieci bić nie wolno! –
W końcu łzami się zalała…
… Krążą, krążą takie gadki,
Mówią ludzie, że na świecie
Takie same są niedźwiadki,
Pośród naszych zwykłych dzieci."
Że na niedźwiedzia samego,
Że na rodzonego tatę
Podniósł nasz niedźwiadek łapę.
Zaryczał pan Niedźwiedź gniewnie
I przyłożył smarkaczowi,
( Porządnie dopiekł zapewne
Synek tacie niedźwiedziowi)
Lecz broni synusia mama,
Karcić ojcu nie pozwala:
– Małych dzieci bić nie wolno! –
W końcu łzami się zalała…
… Krążą, krążą takie gadki,
Mówią ludzie, że na świecie
Takie same są niedźwiadki,
Pośród naszych zwykłych dzieci."