Powieść "(Nie)odnalezione" podzielona jest na cztery części, w których czasy ze sobą się przeplatają i każda z nich jest mroczniejsza od poprzedniej. Początkowo niewiele w historii się dzieje, mamy możliwość poznania bliżej Diany - przyglądamy się jej chorobie i chwilami nawet jej współczujemy (mimo wszystko, była to nastolatka okrutnie skrzywdzona przez los).
Jednak z każdą kolejną częścią to współczucie znika, a na jej miejscu pojawia się złość, a nawet nienawiść.
W momencie, gdy akcja zaczyna nabierać tempa- trudno odłożyć książkę na bok i nie myśleć o niej przez dłuższą chwilę. Zwłaszcza o wyrządzonej krzywdzie przez główną bohaterkę.
Autorka idealnie przedstawiła zależność między traumatycznymi przeżyciami w przeszłości (głównie w dzieciństwie) a zachowaniem w dorosłym życiu. To jakie podejmujemy decyzje, jak postrzegamy dobre i złe uczynki- na wszystko ma wpływ nasze dzieciństwo, a głównie relacje z naszymi rodzicami/opiekunami. Ta tragiczna historia skłania czytelnika do głębszej refleksji. Czy każdy zły uczynek można wytłumaczyć? W którym momencie, jako rodzice, popełniamy błędy? I najważniejsze- jak pomóc dziecku?
W ostatnich dwóch częściach targały mną silne emocje. Z jednej strony bardzo się cieszę, że autorka postanowiła oszczędzić nam szczegółowych opisów i nie widzieliśmy tej krzywdy oczami psychopatów (jedynie z opisów pamiętnika). Z drugiej podjęty temat przez autorkę był szalenie trudny i z ciężkim sercem czytałam ostatnie strony.
Gorąco polecam i czekam na kolejne powieści!