Otwierasz, Czytelniku, pierwsze stronice albumu, który przezornie nazwał się krótkim przewodnikiem po Lwowie. Przezornie, ponieważ na dobrą sprawę ani przewodnikiem nie jest, ani albumem. Jak na przewodnik za ubogi jest w ścisłe daty i fakty, albowiem bardziej sercem podpiera się i gorzką pamięcią niż fotografią. Jak na album za skromny on może w zdjęcia dzisiejszego Lwowa. Czymże jest zatem ta książka? Znajdziecie tu i stuletnie pocztówki, i reprodukcje sędziwych sztychów, obrazów i rzeźb, i pożółkłe fotografie co się zwały jeszcze dagerotypami, wyjęte z rodzinnych albumów autora i jego przyjaciół, i najbliższe sercu każdego zbieracza "cymelia", których nie ma nikt, a więc te wszystkie serwetki, bileciki, etykietki, stare programy i szpargały pachnące jeszcze dawnym Lwowem.