"Naondel. Kroniki Czerwonego Klasztoru" autorstwa Maria Turtschaninoff to druga część serii "Kroniki Czerwonego Klasztoru".
Ta część jest opowieścią o kobietach, które były założycielkami klasztoru, więc spokojnie można czytać jako pierwszą i nie będzie tu spoilerów do Maresi, która została wydana jako pierwsza.
Kabura i jej rodzina od zawsze opiekują się magicznym źródłem nieopodal swojego domu, które w zależności od fazy księżyca może dawać "dobrą wodę" dzięki której można się leczyć i zyskiwać siłę lub "złą wodę", która jest niszczycielska. Pewnego dnia rodzinę zaczyna odwiedzać młodzieniec Iskan. Kabura zakochuje się w chłopaku i zdradza mu tajemnice źródła. Ten błąd zmienia całe życie dziewczyny. Iskan zachłyśnięty mocą wody szybko staje się potworem i dąży po trupach do osiągnięcia coraz większej władzy. Podróżując po świecie i szukając innych miejsc mocy przywozi do swojego haremu kobiety obdarzone rożnymi zdolnościami.
Książka opowiada po kolei historię każdej z kobiet i jak to się stało, że wylądowały w złotej klatce u tyrana. Kazda z tych opowieści przepełniona jest brutalnością, wykorzystywaniem i traumatycznymi przeżyciami, które łamią główne bohaterki. Dopiero kiedy zaczynają się wzajemnie wspierać udaje się krok po kroku wychodzić z traum.
Mam mocno mieszane odczucia co do tej książki, bo o ile super jest ukazanie siły kobiet i to jak wielką wartością jest wzajemne wsparcie, to w tej opowieści nie ma żadnego dobrego męskiego bohatera. Wszyscy są gwałcicielami, zwyrodnialcami, tranami lub są totalnie bezwolni i dają się manipulować.
Wydaje mi się, że lepszą nauką byłaby taka, że kobiety mogą być dla siebie wsparciem nie tylko w trudnych czasach. Stawianie mężczyzn zawsze po stronie tych złych nie zwiększa naszej siły tylko powoduje strach, niechęć i jest po prostu krzywdzące.
Świat nie jest czarno-biały ;)
https://www.instagram.com/co_bylo_dalej/