Marcin Świetlicki zyskał w ostatnim dziesięcioleciu status niekwestionowany, stał się nie tylko odniesieniem dla poetów różnych pokoleń, ale i częstym tematem rozpraw akademickich.W sylleptyczności tego pisarstwa zawiera się jeden z jego najważniejszych i najciekawszych, najbardziej pociągajacych i najtrudniejszych do rozpoznania uroków. Świetlicki bez cudzysłowu i w cudzysłowie, z całym bagażem wykreowanych, performatywnie ustanowionych w polu literackim skojarzeń, ów „Marcin” jednocześnie bliski i „nieprzysiadalny” zahipnotyzował rzesze czytelników i badaczy. Wszechstronność książki Wiktorii Klery odnosi się przede wszystkim do skomplikowanego i dynamicznego kompletu znaczeń, jaki stanowi życie i słowo poety. Stawiając rzecz krótko: Świetlicki zdaje się tutaj pisarzem nieuproszczonym, nieokiełznanym przez zaborczy koncept badacza, niepodporządkowanym typologicznej pedanterii, nieupodrzędnionym w stosunku do cudzego języka. Jest za to twórcą gruntownie, czule przeczytanym i zrozumianym.