„Nadal ją nosisz” to debiutancka powieść od Pauliny Wiadrowskiej. To obyczajówka licząca 240 stron. Wewnątrz znajdziemy rozdziały udekorowane pięknymi ilustracjami. Natomiast jak do tego wszystkiego ma się fabuła?
Karina to moda dziewczyna, która układa sobie życie z Michałem, jednak pewnego dnia przypadkiem spotyka Antoniego, dawną miłość swojego życia, który kilka lat temu zostawił ją dla innej bez wyjaśniania. Uczucia do mężczyzny wracają, a ona nie wiedząc jak sobie z tym poradzić, zaczyna odsuwać się od obecnego partnera.
Nie lubię być krytyczna, dlatego ciężko jest mi ocenić tę historię. Z jednej strony mam świadomość, że to debiut oraz, że zamęt i niezdecydowanie głównej bohaterki było celowe, jednak jedyne co czułam to wciąż narastająca irytacja zachowaniem Kariny, a zwłaszcza jej stosunku do partnera, z jakim obecnie była związana. Potrafiła cały dzień się do niego nie odzywać i go okłamywać. Gdy on się o nią martwił, ona tak po prostu poszła ze swoim byłym, którego nie widziała od pięciu lat, do jego mieszkania. Nawet spała z nim w jednym łóżku! W dodatku on sam miał już dziewczynę, którą olał dla Kariny, o której po pięciu latach nadal nie mógł zapomnieć. Miałam ochotę wykopać ją za drzwi. Nie wiem co widzieli w niej ci faceci i co takiego w sobie miała, że była tak wyjątkowa bo przez całą historię niczym nie imponowała. Było mi szkoda Michała, a Kariny nie potrafiłam polubić bo przez swoje infantylne zachowanie i niezdecydowanie wkurzała mnie na każdym kroku.
Domyślam się, że autorka chciała pokazać jaki wpływ mają na nas nieprzepracowane traumy, oraz poprzednie relacje, że czasem uczucia decydują za nas, że czasem ciężko nam wyrzucić z życia tę osobę bo nie umiemy o niej zapomnieć, mimo że powinniśmy. Takie relacje mogą nas zniszczyć a my przy tym ranimy bliskich. Mimo to, nadal nie przekonuje mnie to do tej historii. Bo to było naprawdę złe, wręcz toksyczne co tu się działo. Trudno szukać tu rozbudowanej fabuły bo niewiele się tam działo. Wszyscy uganiali się za Kariną, wszyscy chcieli ją mieć, wszyscy ja kochali, a ona wydawała się być próżna pusta ale i zagubiona. Pozwalała się każdemu obejmować i mówić sobie czułe słowa jakby nie miała wyrzutów sumienia, aż w końcu wszystkich zostawiła i poznała kogoś innego. Nie było mi jej żal, w niczym jej nie współczułam, w sumie sama nie wiedziała czego chce więc i ja nie wiedziałam w czym mogłabym jej kibicować. Dialogi były tu płytkie, bardzo powierzchowne, bez emocji, niczym mnie nie ciekawiły. Wszystko tu dzieje się szybko, po łebkach, że nie wzbudza w czytelniku zaciekawienia jak to potoczy się dalej. Zabrakło mi głębi, więzi między bohaterami, szerszej perspektywy oraz rozwinięcia emocji bohaterki.
Niemniej podobało mi się zakończenie, które ukazało przemianę Kariny, tego, że doszła do pewnych wniosków i pokazała, że w końcu dorosła i przewartościowała swoje życie.
Za książkę do recenzji dziękuję Wydawnictwu NiePowiem