Miałam silne wrażenie, że wyrwałam się ze szponów samego Diabła, choć trochę innego, bo odzianego w białą szatę, bardziej przypominającego anioła… Wciągał mnie i jakby pochłaniał… wysysał ze mnie życie. Na samo wspomnienie, niczym w thrillerze, przeszedł mnie dreszcz emocji. Jednak oprócz tego strasznego uczucia było w tym i coś przyjemnego. Roztaczał sobą poświatę, od której biło zniewalające ciepło. Mimo to byłam dziwnie przerażona… Anioł Śmierci po mnie przyszedł? Skołowana i zbita z tropu, zrobiłam to.