Pulpowa mizeria z rozwydrzonymi dzieciakami. Pozbawiona dramaturgii, chirurgicznej dekompresji czy szlachetnej postawy superbohatera z plakatów komiksowych. Gdzie szczytem bohaterstwa oznakowano przechwałki, popisy i dowcipy z gimbazy. Niewiarygodnie pusta, nieszczera pozycja wypompowana z emocji, charyzmy, przeciwwagi ze stacji Marvela czy konkurencji dla Toriyamy. Widocznie mam uraz do popularnych serii, ponieważ nie podzielam zachwytów - równie przereklamowane, co ,,Hellboy'' (tam co najmniej zachwycała estetyka oraz ironiczna postawa protagonisty) albo ,,Black Hammer'' (telenowela z łamaniem czwartej ściany). Smutna kondycja dzisiejszej polityki bycia super, z ponadprzeciętnymi zdolnościami do ratowania świata. Humor spleśniały, nieświeży, jak odór z kanalizacji. Pożałowania godna marka, która leci na oparach, powtarzająca chwyty od inteligentnego maga Alana Moore (ale bez jego wartości merytorycznej), zepsuta od środka, wydziedziczona przez przodków, którzy kreowali superbohaterów z klasą, a nie rozpieszczonych, płaczliwych dzieciaków. Prawdopodobnie największe rozczarowanie 2021 r.