W 2010 roku minęło 20 lat od zjednoczenia Niemiec. Przez ostatnie dwie dekady Niemcy po raz pierwszy w historii żyli w demokratycznym państwie narodowym, pogodzonym ze swoim kształtem terytorialnym i cieszącym się uznaniem w świecie. Ale tych dwadzieścia lat to nie tylko okres krzepnięcia nowych Niemiec, czyli republiki berlińskiej, jak od czasu przeniesienia stolicy w 1999 roku zwykło określać się Republikę Federalną. W powojennej historii Niemiec dwadzieścia lat to także specyficzna jednostka czasu, odmierzająca jej kolejne fazy i cezury. Mit nowego początku odgrywa w niemieckiej kulturze politycznej specjalne miejsce. W 1949 roku na gruzach Trzeciej Rzeszy powstały Republika Federalna Niemiec i Niemiecka Republika Demokratyczna. Dwadzieścia lat później doszło do przełożenia fundamentów republiki, którego symbolem była rewolta studencka 1968 roku. Pokojowa rewolucja 1989 roku w NRD i zjednoczenie Niemiec oznaczały zamknięcie etapu powojennego prowizorium. Za każdym razem społeczeństwo niemieckie musiało wymyślać się na nowo raz chodziło o położenie fundamentów pod nową konstrukcję państwa i odzyskanie zaufania w Europie, innym o przełom kulturowy i rozliczenie przeszłości, przed 20 laty wreszcie o kwestię jedności i tożsamości narodowej i rolę Niemiec w świecie. Jakie są pytania, które zajmują i dzielą Niemców po upływie kolejnych dwóch dekad W ostatnich latach wielokrotnie można było usłyszeć, że w Niemczech zachodzą głębokie, wręcz przełomowe zmiany. Największy w historii kryzys gospodarczy, głośne debaty historyczne czy polityka Niemiec wobec kryzysu euro dawały, każde na swój sposób, powód do wyciągnięcia takiego wniosku. Jeśli w 1956 roku szwajcarski publicysta Fritz Rene Allemann pisał, że Bonn nie jest Weimarem, wystawiając młodej republice certyfikat stabilności, to dzisiaj przekonanie, że Berlin nie jest Bonn jest równie powszechne. Czy Niemcy znowu wymyślają się na nowo.