Książka jest sprecyzowana jako thriller polityczny, a ja widziałam ją jako prawdziwą powieść sensacyjną. Dużo tutaj przemocy, strzelania i zabijania. Na szczęście śmierć strażników jest szybka, nie ma opisów z ich strony, więc nie wzbudza to w nas jakiejś większej sensacji. Dopiero, kiedy chodzi o katastrofy meteorologiczne, wtedy nasze nerwy się napinają, bo mózg rejestruje to jako zagrożenie, które może jednak wystąpić. Czytamy tutaj o zbrodni, którą ktoś popełnił na osobie, która przewidziała jakąś katastrofę. Pojawia się tutaj motyw załamania klimatycznego, więc śledztwo jest mocno utrudnione. W mrozie, który pokazuje minus przeszło pięćdziesiąt stopni i dochodzi wyżej, wiadomo, że nawet zmysły ulegają spowolnieniu. To nie jedyna śmierć, a czas będzie miał ogromną rolę. I jeśli wcześniej sądziłam, że nie da się wzbudzić większych emocji, tak tutaj pojawiały się napięte do granic możliwości. Wszystko przez to, że zaczynamy zastanawiać się nad prawdziwością zdarzeń. Jak zatem uważacie, komu zależało na utrzymaniu tajemnicy? Dlaczego nie wolno nam wiedzieć do przodu co nas czeka?
Powiem wam szczerze, że książki sensacyjne nie są zbyt mocno przeze mnie wielbione, gdyż przemoc za przemocą budzi tylko moje nerwy. Autor jednak dodał tutaj dużo niepokoju i prawdopodobności zdarzeń, więc te elementy najbardziej wpływały na wciągnięcie w fabułę. Pomimo tego, że czasami bywa tutaj aż za dokładnie i aż za dużo opisów akcji, to jednak bywają momenty, kiedy wchodzi w ogólnikowość. Tym sposobem widać mocne i słabsze strony opisów, i za tym ponownie idzie nasze zdenerwowanie, bo co wiedzieć bym chciała, było jako otwartość mojego domysłu. Rozdziały są tutaj króciutkie i długie, nie ma tutaj jakiegoś schematu. Średnia ilość dialogów i średni druk. Wydaje mi się, że u osób wrażliwych może wywołać duży niepokój. Według mnie jest to książka warta przeczytania, gdyż wierzę, że zawsze lepiej jest wiedzieć więcej niż mniej, by w razie czego móc być przygotowanym na każdą opcję, którą serwuje nam natura:-)