Gdy nadejdzie chwila, w której zamarzy się morska przygoda, gdy nadejdzie chęć, by wraz z piratami walczyć o wolność, sięgnijcie po ‘Mroczne wybrzeża’ Danielle L. Jensen.
Od pewnego czasu chodzą mi po głowie myśli, by znów zanurzyć się w świat piratów, morza, walk na statkach, by znów poczuć smak soli i usłyszeć wiatr szarpiący żaglami.
Dlatego też gdy zobaczyłam samą okładkę “Mrocznych wybrzeży’ włączyła mi się w głowie lampka ‘chcę’.
Chwila lektury nadeszła szybko. Tylko że…. właśnie.
Na mnie napalanie się na książkę nie zawsze dobrze działa, bo niestety trochę oczekiwania przerosły rzeczywistość. Ale nie nie. To nie tak, że teraz dostaniecie dwie strony a4 moich jęków i stęków, że zmarnowałam dwa dni z życia.
A w żadnym wypadku.
Ale… Chciałam czegoś więcej. Nadal chcę i liczę na to w kolejnych częściach, bo ten świat, ta kraina, są tak bogate, pełne i głębokie, że aż proszą się o mocniejsze wykorzystanie.
Starożytny Rzym to już monstrualna inspiracja, a dokładając do tego pirackie rozgrywki i zagrywki? Pole do popisu pełne.
A żeby było mało… Bohaterowie. W książce nie ma ani jednej płaskiej postaci. Ani jednej, która sprawia wrażenie niedopracowania, płytkości, czy nierealności. Każdy, włącznie z obłąkanym pasażerem rozbitego statku, który jest obecny przez może pół strony, jest żywy.. Prawdziwy, jakby miał swoją historię, a nie był tylko nic nieznaczącym pionkiem w rękach autorki.
I ja to wszystko doceniam. Włącznie, a może zwłaszcza, z kreacją Teriany i Marka, którzy nie zawsze robią tak, jakbym chciała, ale zawsze zgodnie z własnym sumieniem i rozumem.
Doceniam klimat i nastrój tej powieści, to jak jest pleciona wszelka sieć powiązań, to jak wszystko ze sobą się łączy i mota.
Tyle, że to nie jest do końca moja grupa krwi ;)
Z pewnością ‘Mroczne wybrzeża’ porwą niejednego czytelnika, bo mają ku temu potencjał. Mają czym porywać. Są spójną, składną, pełną historią i zarazem wstępem do czegoś większego.
Nie wiem więc, czemu nie do końca zagrała mi ich melodia. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale tak jest, nie mam zamiaru mówić, że było super wciągająco, skoro nie było.
Niemniej jednak polecam. Bo mimo, że nie do końca jest to coś co pokochałam, to wiem, że trafi do serc wielu czytelników ;)