Bardzo to było średnie i bardzo niekoniecznie. Mamy w sumie sześcioro bohaterów (plus paru pobocznych) - dwa małżeństwa, nastoletnią córkę jednego z bohaterów i jej matkę, która córkę tę porzuciła kilka dni po urodzeniu. Wszyscy mają sekrety, intryga goni intrygę, kłamstwo goni kłamstwo, oraz wszyscy są zdrowo popaprani, by nie rzec szurnięci.
Ponadto wszyscy mówią identycznie, zachowują się identycznie, zróżnicowanie postaci nie istnieje, nieistotne, czy patrzymy na świat oczętami osiemnastoletniego dziewczęcia, oddanej rodzinie matki, małżonka wspomnianej matki - sadysty i domowego tyrana, młodych przedstawicieli warszawskiej klasy średniej - wszyscy używają tych samych słów, w ten sam sposób opisują świat i tak samo reagują na spotykające ich, liczne katastrofy. Zupełnie jakby były jedną osobą, której autor na potrzebę chwili zmienia imię.
Btw, ilość tych katastrof, sekretów i kłamstw występuje w takim stężeniu, że czytelnik (no, dobra, po recenzjach wnioskuję, że nie każdy) w końcu całkowicie obojętnieje na kolejny atak brudnych tajemnic i raczej przewraca oczami niż gryzie palce z ciekawości, jak się to wszystko skończy.
Przez cały czas lektury miała wrażenie, że czytam selfpuba, zwłaszcza, że poza ujednoliconym językiem wszystkich postaci (to jest w końcu kwestia gustu, mnie nie odpowiada, innym odpowiada albo wręcz nie zauważają) książka roi się od kwiatków takich jak na przykład: "_Jesteś taka piękna, gdy śpisz - powiedział łamanym angielskim, po czym użył nazwał mnie sleeping beauty". Albo: "Nadia od rana wydzwania do mnie i pisze SMS-y z prośbą o spotkanie. Nie rozumiem, dlaczego tak się na uparła". Lub też: "Nie mam ochoty wysłuchiwać jej docinek". "Idę do toalety na zapleczu. Przemywam twarz, nakładam podkładem, cień na powieki...". W przypadku selfpuba mogłabym to wyjaśnić brakiem fachowej redakcji i/lub korekty. Z tym, że to nie selfpub. Redakcja wymieniona z nazwiska, korekta obecna. Powyższy bukiecik kwiatków zatem nijak - no, może poza lekceważeniem czytelnika - wytłumaczyć się nie da.
Trzecią gwiazdkę dodałam za zakończenie, które miało jakiś tam potencjał, zwłaszcza na tle słabej reszty.
Ale i tak... niekoniecznie.