🥱🥱🥱
Czasem bywa tak, że książka wciąga nas dosłownie od pierwszych stron. Po pierwszej stronie wtedy czytelnik z całą pewnością może powiedzieć, że będzie to z pewnością dobra lektura. Bywa też i tak że im dalej tym tylko gorzej i szansy na najmniejszą poprawę brak. Zdarza się w końcu tak, że pierwsze rozdziały nie okazują się mocno intrygujące, ale z czasem akcja się rozkręca na tyle, że ciężko w sumie tę powieść odłożyć. Jak było w tym konkretnym przypadku?
🥱🥱🥱
Historię tę poznajemy, kiedy to June Brooks już rozpoczęła swoją przygodę z dziennikarstwem. Wydaje jej się, że żyje w idealnym świecie, w swego rodzaju utopii. Ale czy takie miejsce faktycznie istnieje? W jej mieście zdawać by się mogło, że każdy otoczony jest troskliwą opieka i ma zapewnione dobre samopoczucie. Jednak to tylko pozory. Na margines społeczeństwa bowiem została zepchnięta pewna specyficzną grupa społeczeństwa, a mianowicie artyści, którzy z reguły muszą borykać się z mniejszymi bądź większymi problemami psychicznymi. June wierzyła ślepo w zasady doboru ludzi na podstawie ich konkretnych osobowości, ale do czasu. Kiedy poznała młodego piosenkarza, Axeka Landberga, borykającego się z pewną traumą, jej światopogląd zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Dziewczyna zdaje sobie sprawę, że chłopak nie będzie chciał skorzystać z fachowej pomocy, dlatego też obiecuje mu, że sama poda mu pomocną dłoń. Jednak, czy będzie tego wciąż pewna, kiedy pozna prawdziwą przeszłość piosenkarza? I jak daleko będą chcieli się oni posunąć, aby choć na chwilę poczuć spełnienie i upragniony spokój?
🥱🥱🥱
Słuchajcie, czyż powyższy opis nie brzmi intrygująco? No właśnie. Też się na to złapałam. I kiedy tylko zobaczyłam, że Ania @annadyczko_mczas organizuje zabawę właśnie z tym tytułem, a do tego dodałam sobie opis z tylnej okładki to nie potrafiłam podjąć innej decyzji niż zgodzić się na udział w tej inicjatywie! Po czasie stwierdzam, że gdybym sama, z własnej woli nie sięgnęła po ten tytuł to wiele bym nie straciła.
🥱🥱🥱
Mam problem z tą książką. Mianowicie, z jednej strony czytelnik od razu wrzucany jest z grubej rury w opowieść June Brooks, której… da się nie lubić. Ale o tym trochę później… Autorka dysponuje lekkim piórem, więc nie odniosłam wrażenia, że lektura mnie męczy. W czym więc problem? W tym, że tak naprawdę ta historia okazała się być o niczym. Na dłuższą metę nie dzieje się tutaj dosłownie nic, co przyciągnęłoby moją uwagę na tyle, że koniecznie chciałam poznać jej zakończenie.
Szczerze? Ja sobie tę lekturę musiałam dawkować. Wiecie, przeczytałam na przykład dwa rozdziały i później musiałam się zabrać za coś innego. Nie umiałam usiąść i przeczytać "Mostu pomiędzy nami" za jednym posiedzeniem.
🥱🥱🥱
Nie ukrywam, że autorka miała oryginalny pomysł na samą fabułę. Chyba nie spotkałam jeszcze w swoim życiu drugiej takiej książki, która w taki dziwaczny, a zarazem intrygujący sposób zaciekawiałaby potencjalnego czytelnika. Claudia Moonever w swej powieści porusza szereg ważnych tematów, chociażby traumy po jakimś strasznym wydarzeniu i rozpaczliwego wołania o pomoc.
🥱🥱🥱
Nie mogę napisać w takim razie, że żadnej postaci stąd nie polubiłam, bo po prostu byłoby to kłamstwo. Ale może zacznę od kogoś, kto mnie irytował najbardziej w tej książce. Mianowicie, niestety, główna bohaterka! No ludzie, bardziej wkurzającej dziewczyny z książki to chyba do tej pory nie poznałam. Z jednej strony potrafiłam do pewnego stopnia zrozumieć jej motywy postępowania, ale z drugiej… No zdecydowanie tego wszystkiego było tutaj za dużo. June za bardzo chciała wejść w tyłek innym, była zbyt naiwna, a przy tym zapominała o sobie i o tym, co tak naprawdę czuje. W pewnym momencie miałam jej serdecznie dość, a książka przecież nie jest jakaś bardzo obszerna.
🥱🥱🥱
Polubiłam za to Axela i Noaha. Jak łatwo się domyślić są to dwaj najważniejsi mężczyźni w życiu głównej bohaterki. Jeden zjawia się w nim nagle i od razu udaje mu się nim zawładnąć, drugi zaś sprawia wrażenie przyczajonego tygrysa, który czeka tylko na dobrą okazję, aby zaatakować i pokazać przy okazji wszystkie swoje zalety. Axel miejscami denerwował mnie swoim takim niezbyt męskim zachowaniem, ale w sumie co się dziwić, skoro spotkało go to co spotkało. Noah za to zaskarbił z miejsca moje serce ❤️ To taki chłopak z sąsiedztwa, który zawsze podsunie ramię w ciężkich chwilach, wesprze dobrym słowem i ogólnie będzie gotów dla mnie zrobić wszystko. Okazał się niezwykle cierpliwym i ciepłym mężczyzną, którego warto docenić.
🥱🥱🥱
Kończąc już tą przysługa recenzję, chciałabym jeszcze tylko wspomnieć o samym zakończeniu. Dla mnie okazało się mocno przewidywalne. Spodziewałam się jednak po tym typie lektury jakiegoś efektu wow na sam koniec, a dostałam raczej coś w stylu opery mydlanej. I mówi to osoba, która lubi czytać romanse.
🥱🥱🥱
Podsumowując, "Most pomiędzy nami" to historia dwójki całkiem obcych sobie osób, którzy gdzieś tam pogubili się w swoim życiu i zatracili to, co w nim jest ważne, a nawet najważniejsze. Niestety, ale lektura ta mnie wynudziła i śmiem twierdzić, że zmęczyła. Pomimo oryginalnego pomysłu na fabułę, raczej dobrze zarysowanych bohaterów, poruszenia kilku trudnych tematów i przede wszystkim lekkiego stylu autorki, książka ta na dłuższą metę nie okazała się niczym szczególnym. Nie będę jej polecać, bowiem uważam, że z pewnością można znaleźć lepsze lektury od niej.