Większość ludzi – co należy uznać za okoliczność raczej szczęśliwą – zna salę sądową wyłącznie z sali kinowej. Od przeszło stulecia filmy najsilniej kształtują nasze wyobrażenie o sprawiedliwości lub niesprawiedliwości, dziejących się za drzwiami sądu. Sam również mam podobne doświadczenia: to nie prawnicy, ale właśnie filmowcy byli moimi pierwszymi przewodnikami po świecie oskarżonych, świadków, ławników, prokuratorów, sędziów i adwokatów, a podglądane zza pleców matki w telewizorze takie filmy jak Dwunastu gniewnych ludzi Sidneya Lumeta, Anatomia morderstwa Ottona Premingera czy Zabić drozda Roberta Mulligana, zbudowały moje sądowe imaginarium. Na tyle silnie, że idealny obrońca już na zawsze musi mieć dla mnie tę samą szlachetność w spojrzeniu, jaką mieli Henry Fonda, James Steward czy Gregory Peck. Jacek Dubois – jeden z najwybitniejszych współczesnych adwokatów polskich i autor książki, na wstępie której kreślę tych kilka słów – ową szlachetność w spojrzeniu również, rzecz jasna, posiada. Ale towarzyszy jej jeszcze coś, co mnie jako filmowca szczególnie ujmuje: błysk zaskakująco silnej chłopięcości, która nie pozwala umysłowi klinować się w wyżłobionych koleinach wcześniejszych doświadczeń i każe mu codziennie odkrywać świat na nowo. Dzięki pasji do ciągłego poznawania tego, co nowe, nazwanej przeze mnie chłopięcością (za sprawą wesołych chochlików, jakie pojawiają się w oczach autora Mordowania na ekranie, gdy opowiada o czymś, co go pasjonuje), Jacek Dubois staje się kimś więcej niż jedynie uznanym prawnikiem; staje się przede wszystkim niezwykle ciekawym intelektualistą, który umie analizować i tłumaczyć rzeczywistość w sposób naprawdę odkrywczy i twórczy. Ma przy tym prawdziwy dar opowiadania, prawdopodobnie doszlifowany także dzięki licznym powieściom dla dzieci i młodzieży, których jest autorem. Nie od dziś wiadomo, że najmłodsza publiczność bywa bardzo niecierpliwa i trzeba naprawdę znać się na sztuce zajmującej narracji, by jej do siebie nie zrazić. Dubois to potrafi, czego liczne dowody daje w niniejszym zbiorze esejów o tzw. filmach sądowych. Kino to moje życie. Mam wrażenie, że wiem o nim – teoretycznie i praktycznie – całkiem sporo, a mimo to Mordowanie na ekranie pozwoliło mi dotrzeć do sensów wielu wspaniałych filmów, które bez analizy prawniczej Jacka Dubois na zawsze pozostałyby przede mną zakryte. Czytając jego książkę miałem wrażenie, jakbym znalazł się na erudycyjnych wykładach, w których mieszają się filmoznawstwo z etyką, prawo z literaturą i historia z filozofią. Głęboko wierzę, że podzielą Państwo mój punkt widzenia. Andrzej Saramonowicz