Jest to jedna z najciekawszych książek o krainie dzieciństwa, o małej ojczyźnie, jakie zdarzyło mi się czytać. Ma coś wspólnego z „Z Komborni w świat” Pigonia, trochę ze słynnymi „Pamiętnikami chłopów”, trochę z Kawalcem, Pilotem, Zygmuntem Wójcikiem, ale zarazem jest od nich bardzo odmienna. W wiosce Krawca (...), nie ma pagórków, nie ma bodaj drzew ani lasów, nie mówiąc już o strumieniach. Wszystko zostało poddane sferze ludzkiej i obyczajowej. Co więcej, książka jest w stosunku do ludzi sprawiedliwa, nawet o dziedzicu Woźniakowskim wyraża się bez szczególnego obrzydzenia. A zarazem nie jest to bynajmniej zwyczajna faktografia, przeciwnie, wbrew pozorom książka jest bardzo refleksyjna.