Książka Krzysztofa Meyera jest głęboko osobista, ale mówi też dużo o świecie, w którym Kompozytorowi przyszło żyć, a pośrednio o czasach Polski Ludowej. Jest też książką programowo powściągliwą. Autor koncentruje się na tych postaciach, które zaważyły na jego życiu jako muzyka, a więc na nauczycielach, przyjaciołach, dalszych kolegach. W tej relacji łączy się sztuka portretowania rozmaitych osób z opowieścią o własnym artystycznym ( i po prostu ludzkim) dojrzewaniu. To mnie właśnie szczególnie ujęło: umiejętność zarysowywania kilkoma pociągnięciami pióra sylwetek różnych osób. Są wśród nich osobistości znane i do dzisiaj pamiętane, jak choćby Eugenia Umińska i Stanisław Wiechowicz, ale i takie, które chyba nigdy sławy nie zdobyły i ich rozgłos poza Kraków nie sięgał, jak nauczycielka fortepianu, Ekierówna, pianista Hoffman czy wiolonczelista Mikulski. Pisze się o nich z sympatią i wdzięcznością, w sposób daleki od heroizowania, przeciwnie, ze skłonnością do ukazywania osobliwości i dziwactw, ale dzięki temu są to postaci wyraziste. Dotyczy to zwłaszcza sylwetek osób, z którymi Autor zetknął się w młodych latach. Mówi o nich, ale też pozwala im mówić, niejako dopuszcza ich do głosu, na postawie notatek robionych na gorąco może cytować ich wypowiedzi. Szczególną wagę mają portrety dwóch wielkich kompozytorów: Szostakowicza i Lutosławskiego. Pisze się tu o nich bez zadęcia, do jakiego prowokować mogła ich pozycja klasyków muzyki XX wieku, przedstawiani są oni w swoim dniu codziennym, ujawniają się ich sposoby bycia, zwyczaje, a nawet delikatnie sugerowane śmiesznostki. W książce tej raczej nie ma (poza nielicznymi wyjątkami) bezpośrednich ocen. Autor, subtelnymi środkami narracyjnymi, ujawnia swój stosunek do osób, o których wspomina. Przypadkiem nadzwyczaj interesującym z tego punku widzenia są wzmianki o Krzysztofie Pendereckim, w których nie kwestionuje się jego pozycji, ale zaznacza wyraźny wobec niego dystans. Autor pełnił ważne funkcje w życiu muzycznym w bardzo młodym wieku: był prorektorem krakowskiej PWSM i prezesem Związku Kompozytorów Polskich. To pozwoliło mu zetknąć się z różnymi mechanizmami działającymi w Polsce Ludowej, pokazać panującą atmosferę, a także kilkoma kreskami zarysować figury reżimowych funkcjonariuszy. Rozpatrywana z tego punktu widzenia jest to ciekawa książka o PRL-u, nie zaciemniająca obrazu, ale pokazująca, na jakie trudności natrafiali w swej pracy (zwłaszcza organizacyjnej) wybitni artyści. [Michał Głowiński]