Trzecia część serii „Długo i szczęśliwie” trochę mnie wynudziła, przez wzgląd na identyczną konstrukcję treści jak w poprzednich książkach. „Mine to Love’ okazała się być powiewem świeżości, czymś, czego mi brakowało.
Pomimo tego, że znamy już głównych bohaterów: jak i Presley prężnie działającą w biznesie ślubnym, tak i Bennetta, to fabuła jest skonstruowana inaczej: nikt nie ucieka sprzed ołtarza, nikt nie odwołuje ślubu w ostatniej chwili, bo okazuje się, że kocha kogo innego. Tutaj od samego początku główna bohaterka zarzeka się że ona na ślubnym kobiercu nie stanie, a jej partner jest na tyle w nią zapatrzony, że bierze, co jego wybranka mu da.
Książka oparta jest na motywie ciąży, a wiem, że nie każdy go lubi. Ja tam zaliczam się do fanek, więc lektura „Mine to Love sprawiała mi wiele przyjemności. Smaczku dodawał fakt, iż Para ukrywała swój związek przed rodziną. Czasem miałam wrażenie, że przekonanie Presley o klątwie spoczywającej na jej rodzeństwie było zbyt wyolbrzymione: ślepo szła w zaparte obstając przy swoim, raniąc przy tym osobę, która od przyszło dekady trwała (czy to na odległość, czy będąc w pobliżu) przy jej boku oferując nie tylko mentalne wsparcie.
Bennett jest moim ulubionym męskim typem bohatera. Czułość, opiekuńczość to zaledwie dwie pozytywne cechy w całym morzu innych, pochlebnych. Był na każde skinienie palca Presley. Często stawiał jej dobro ponad swoje, szczególnie w okresie jej ciąży.
„Mine to Love”...