“Miłość pod choinkę” to moja pierwsza przeczytana w tym sezonie książka w klimacie zimowo-świątecznym. I to była bardzo przyjemna lektura. Taka ciepła i otulająca.
Aniela i Maria przyjaźnią się chyba od zawsze. Obie pochodzą z Łosic i obie wybierają się na święta w rodzinne strony. Jednak każda z nich wiezie do domu pewien bagaż i to niekoniecznie zamknięty w walizkach.
Aniela pod presją oczekiwań rodziny przywozi do domu Miłosza, chłopaka, który ma udawać jej narzeczonego. Ma to być niejako “prezent” dla jej dziadków z okazji pięćdziesiątej rocznicy ślubu. A gdy w pobliżu zbiera się rodzina, wiadomo, że zaraz zaczną sypać się iskry. I tak Miłosz ma okazję poznać złośliwą siostrę Anieli i jej wrednego wujka, który wyciąga na wierzch dawne, przykre dla dziewczyny historie. Czy z tej relacji wyniknie coś więcej? Czy mężczyzna coś ukrywa? A może jego intencje są szczere?
Maria tuż przed świętami dowiaduje się, że jej chłopak, Adam musi pilnie wyjechać. Ograniczony kontakt i dziwne sygnały z zewnątrz zaczynają budzić czujność dziewczyny. Tymczasem na horyzoncie pojawia się Jakub, jej dawna sympatia i szalona ciotka, z którą od lat nie miała kontaktu. Czy Adam okaże się w porządku? Czy mężczyzna jeszcze chce być z Marią? Czego w Łosicach szuka Szalona Mirka?
Ja Wam oczywiście nie odpowiem na te pytania, bo co by to była ze mnie za recenzentka? Powiem Wam tylko, że przeczytanie tej książki zajmuje jeden wieczór i warto ten wieczór na nią poświęcić. Autorka w cudowny sposób wprowadza atmosferę świąt i bliskości, która towarzyszy nam w tym czasie. To taka przyjemna, magiczna i prawdziwie świąteczna, lekka, momentami zabawna historia.