Marta spojrzała w stronę ojca. Było w tym spojrzeniu coś takiego, że lichwiarz musiał spuścić oczy.
- Nie chcę wychodzić za mąż - rzekła dobitnie.
Młody inżynier ukrył głowę w dłoniach.
- Boże, wielki Boże! Nic z tego nie rozumiem, nic!
- Istotnie, panie Santenay, i ja nie rozumiem więcej od pana - rzekł Raclot podnosząc się z krzesła - Zdaje mi się, że Marta majaczy lub postradała zmysły. To, co mówi w tej chwili, jest tak idiotyczne, że nie wiem wprost, co o tym sądzić."
Ale Marta wiedziała, co robi, gdy zrywała zaręczyny z kochanym mężczyzną. Dowiedziała się o pochodzeniu majątku swego ojca...
Powieść, wydana pod koniec XIXw., została nagrodzona przez Akademię Francuską. Problemy w niej poruszone są dla nas nadal aktualne: Czy każdy sposób bogacenia się jest normalny? Czy miłość i szacunek ludzki nie są lepsze od majątku?