Po dobrej passie ze świetnymi książkami wreszcie musiał przyjść czas na lekkie rozczarowanie. Mowa tutaj o „Mickey 7” autorstwa Edwarda Ashton’a.
Sam pomysł na fabułę był bardzo ciekawy, jednak z jego wykonaniem wyszło trochę gorzej. Książka składa się z głównego wątku i licznych retrospekcji, które dotyczą przede wszystkim prób nieudanej kolonizacji obcych światów, czy poprzednich wcieleń bohatera. Szczerze mówiąc to właśnie te wątki poboczne były dla mnie znacznie ciekawsze, a dodatkowo cała książka została mocno zaburzona poprzez szczegółowe opisy techniczne, które strasznie mnie wynudziły. Rozumiem budowanie otoczki historii, ale jednak można to zrobić w sposób bardziej przyjemny dla Czytelnika. Były także momenty, które można było lepiej rozbudować z korzyścią dla powieści, ale Autor tego nie zrobił, a wręcz uciął niektóre wątki w najlepszych momentach…
Sam bohater to tak naprawdę wielka niewiadoma. Jego „wizja” jest ledwo zarysowana, brakuje w jego kreacji emocji. Tak naprawdę przez różne wcielenia nie mamy okazji go dobrze poznać przez co najzwyczajniej odebrałam go jako nijaką postać.
Pod koniec książki zauważyłam jakby Autorowi zaczęło brakować pomysłu jak wszystko rozegrać przez co całość zaczęła mnie strasznie nużyć i z ledwością dotrwałam do końca. Czy sięgnę po kontynuację? Raczej nie. Czy obejrzę ekranizację? Sądzę, że tak i będę liczyć na to, że reżyser stworzy z tej historii coś...