"Przyszła Matka Mojego Dziecka (jeszcze nie widać, że nią jest, ale jest, jak dowodzą testy i lekarze) wybiegła z domu. Pobiegła na pobliski targ, żeby kupić dwie drożdżówki, które musiała, a właściwie MUSIAŁA natychmiast zjeść. Kupiła makrele w pomidorach i dwie bułki. Wróciła do pracy i zjadła makrele. Zagryzając nektarynką." - oto początek dziewięciomiesięcznego dziennika pisanego w internecie przez Przyszłego Ojca, a teraz opublikowanego w wersji książkowej.