Marsjanin to taka książka, którą chciałam przeczytać już od dawna. Moja pierwsza książka Andy’ego to Projekt Hail Mary, w której po prostu się zakochałam. Była to też moja pierwsza książka z gatunku sci-fi. No genialna, co tu dużo mówić. Pamiętam, że od razu zaczęłam przeglądać książki tego autora i chociaż wiedziałam, że Marsjanin był na podstawie książki to nie wiedziałam, że to właśnie ten autor. Od razu wpisałam ją na swój TBR. Film - uwielbiam, kocham, oglądałam już niezliczoną ilość razy. Naprawdę. I za każdym razem przyprawia mnie o ciary. Cudo i genialna rola Matta Damona. Złoto i według mnie film, który każdy musi obejrzeć.
Mimo tego całego uwielbienia dla filmu i dla autora jakoś nie miałam gdzie wcisnąć tej pozycji. W końcu stwierdziłam, że najszybciej uda mi się z audiobookiem. Znalazłam na @empikgo, do tego czytający Jacek Rozenek, poszło. Trochę się bałam tego żargonu naukowego, którego w formie audiobooka nie przyswoję tak jak gdybym czytała i mogła sobie na spokojnie coś sprawdzić czy przemyśleć. Zwłaszcza, że słucham audiobooków tylko w aucie. Nie było źle, co naprawdę mnie zaskoczyło. A głos pana Jacka sprawdził się doskonale. Dodatkowo dzięki temu, że tak dobrze znam film to naprawdę dużo łatwiej było mi z wyobrażaniem sobie tego co było opisywane w książce. Nie wspominając o tym, że miałam okazję być w Houston Space Center oraz na przylądku Canaveral w Kennedy Space Cennter (jeśli kiedykolwiek wybierzecie się do USA i będziecie w Teksasie czy na Florydzie to jest zdecydowanie MUST SEE).
Marsjanin to wciągająca od samego początku historia opisująca wyprawy na Marsa, a tu jedną konkretną o nazwie Ares 3, która nagle zostaje ewakuowana ze względu na ekspresowo zbliżającą się burzę. W trakcie ewakuacji załogi do MAV by wylecieć z planety, jeden z astronautów, Mark Watney, dostaje odłamkiem jednego z urządzeń i traci kontakt z załogą. Chociaż decyzja jest ciężka dla komandor Lewis, postanawia ona ratować siebie i resztę załogi - nie ma szans, że Mark wciąż żyje. Na Ziemi zostaje uruchomiona cała procedura. “Nasz astronauta nie żyje, pozostali są w drodze na Ziemię.” Oświadczenia do mediów, poinformowanie rodziny, cała machina procedur. Tymczasem na Marsie Mark się wybudza, przysypany marsjańską ziemią i pozostałościami urządzeń. Żyje. Ocalał i musi zrobić wszystko by przeżyć.
Człowiek na Marsie to coś o czym marzą wszyscy w NASA. Autor opisuje urzeczywistnienie tego pomysłu, jednocześnie tworząc pełną napięcia, grozy i emocji historię człowieka, który musi poradzić sobie z wieloma przeciwnościami (fizycznymi i psychicznymi - w końcu jest sam na niezaludnionej ani przystosowanej do życia planecie, a od ludzkości dzielą go lata świetlne). Mark jest bardzo pozytywnym bohaterem, który mimo wielu utrudnień nie poddaje się. Robi wszystko by przeżyć. Porażki go nie zniechęcają, a wręcz przeciwnie, napędzają do dalszego działania. Pomimo naukowego języka i skomplikowanych opisów czy nazw jest to idealnie wyrównane poczuciem humoru. Wbrew temu co mogło by się wydawać po opisie fabuły jest to naprawdę zabawna książka.
Aż mam ochotę znowu obejrzeć film…
Aż mam ochotę znowu przeczytać Projekt Hail Mary…